To nie tylko prestiż, ale także realne wpływy dla polskiego budżetu - tłumaczy prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Izba została właśnie wybrana na
audytora Rady Europy.

Izba została wybrana decyzją Rady Europy na audytora Rady przez najbliższe 5 lat. Gratulujemy. To duży sukces?

To wyraz zaufania dla NIK jako tej spośród różnych organizacji kontroli z państw Europy, która najlepiej w imieniu wszystkich sprawdzi poprawność wydatków Rady Europy. Ten audyt jest wśród izb kontrolerskich odbierany jako najbardziej prestiżowy. Swoją ofertę przedstawia wiele państw. Obok nas startowały w konkursie izby z Niemiec, Norwegii, Grecji i Włoch. Wypada się cieszyć, że w pierwszym głosowaniu to NIK otrzymała 23 głosy poparcia. Nasz największy konkurent z Niemiec dostał 7 głosów, a pozostali po jednym czy po dwa. To pokazuje zaufanie do NIK na arenie międzynarodowej i zaufanie dla profesjonalizmu naszych kontrolerów.

Kampania lobbingowa była zacięta?

Dziękuję zarówno współpracownikom, jak i Ministerstwu Spraw Zagranicznych, bo w tej sprawie ściśle współpracowaliśmy. Taki lobbing my prowadziliśmy wśród organizacji kontrolnych, a MSZ z dyplomacją innych krajów. W sposób szczególny chciałbym podziękować pani Urszuli Gacek, ambasador przy Radzie Europy, która prowadziła rozmowy ze swoimi odpowiednikami. Sukces to efekt właśnie tego, że polska NIK jest jedną z najbardziej aktywnych instytucji kontrolnych na świecie. Audyt Rady Europy jest wyjątkowy, ale nie jedyny. Już prowadzimy kontrolę CERN, czyli europejskiej organizacji badań jądrowych.

Taki audyt to tylko prestiż czy coś więcej?

To po pierwsze zaufanie, którym obdarzono polską instytucję. Po drugie prestiż, bo takie międzynarodowe audyty prowadzi tylko kilka niezależnych organizacji kontroli. Takimi wiodącymi NIK-ami do niedawna były niemiecki, brytyjski, francuski, włoski i trochę norweski. My tak naprawdę weszliśmy do tej grupy instytucji kontrolnych o uznanej renomie.

A czy są wymierne korzyści dla NIK albo budżetu z tego tytułu?

Tak, ta kontrola jest opłacana przez Radę Europy, w praktyce oznacza to wpływy dla polskiego budżetu w związku z wykonywaniem tych czynności. Oficjalnie nie podajemy sumy. Dyplomatycznie mogę powiedzieć, że pewna ostrość rywalizacji przy audycie Rady Europy polega na tym, że to duże środki finansowe, mocno wykraczające poza pokrycie środków przeprowadzonej kontroli.