Już około stu tysięcy osób bierze udział w antyrządowej i proeuropejskiej manifestacji w Kijowie. Demonstranci wyrażają też swój sprzeciw wobec działań milicji i oddziałów specjalnych Berkut, które wczoraj o świcie brutalnie rozpędziły ludzi manifestujących na placu Niepodległości.

Demonstranci przewrócili barierki na placu Niepodległości, do tej pory chroniony był przez Berkut. Obecnie w centrum miasta prawie nie widać milicjantów.

Uczestnicy demonstracji krzyczą "Precz z bandą!" i "Berkut - faszyści!". Wznoszone są też hasła nacjonalistyczne. Widać flagi Ukrainy i Unii Europejskiej, trochę mniej jest flag ugrupowań opozycyjnych - Batkiwszczyny i nacjonalistycznej Swobody, a całkiem mało - Udaru Witalija Kliczki.
Opozycja zapowiada, że demonstracja będzie miała charakter pokojowy. Przyszły na nią także rodziny z dziećmi i starsi ludzie. Tymczasem ukraiński MSZ wydał oświadczenie, w którym ostrzegł, że każda próba wywołania niepokojów spotka się z "adekwatną reakcją".

Tłum w centrum Kijowa wciąż rośnie. Metro kursuje według niedzielnego rozkładu jazdy. Władze miasta, mimo iż wiedziały, jak wiele osób wybiera się na demonstrację, rozkładu nie zmieniły. Pociągi metra nie zatrzymują się na jednej z centralnych stacji, ponieważ ludzi na peronie jest tak dużo, że mogłoby to doprowadzić do tragedii.

"Tak" dla integracji Ukrainy z Unią Europejską, ale na zasadach partnerskich. Prezydent Wiktor Janukowycz przekonuje w oficjalnym oświadczeniu, że zrobi wszystko, by przyspieszyć proces zbliżenia Kijowa do Brukseli. Zaznacza jednak, że Ukraińcy muszą być traktowani jak równoprawni partnerzy. Prezydent przekonuje, że równowaga w integracji Ukrainy ze Wspólnotą Europejską leży w interesie narodowym.

Wiktor Janukowycz przedstawił swoje stanowisko w oświadczeniu upamiętniającym referendum, w wyniku którego Ukraina odłączyła się od Związku Radzieckiego. Głosowanie powszechne odbyło się 1 grudnia 1991 roku. Tymczasem dziesiątki tysięcy mieszkańców Kijowa protestują w centrum miasta przeciwko polityce władz. Chcą integracji z Unią Europejską i są rozczarowani faktem, że ekipa rządząca zrezygnowała z podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE.

"Prezydent Wiktor Janukowycz nie wie jak sobie poradzić z sytuacja na Ukrainie i wykonuje nerwowe ruchy" - tak ocenia wczorajsze wydarzenia w Kijowie Adam Eberhardt z Polskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych.Wczoraj milicja brutalnie rozpędziła manifestantów na placu Niepodległości. Tuż przed świtem na plac wtargnęły oddziały specjalne Berkut. Brutalnie zaatakowały tysiąc manifestantów, którzy zostali tam na noc. Funkcjonariusze bili pałkami i kopali wszystkich nawet leżących i nie czyniących oporu. Wśród rannych jest dwóch Polaków.Adam Eberhardt powiedział IAR, że prezydent Janukowycz, który utracił władzę przed 9 laty na skutek demonstracji pokojowych na Majdanie.

O tym czy na Ukrainie dojdzie do większej eskalacji protestów zadecyduje dzisiejszy meeting w Kijowie - uważa Grzegorz Gromadzki. Ukraińska opozycja planuje na godzinę 12-tą w południe wielką demonstrację poparcia dla integracji europejskiej."Będzie to punkt zwrotny - albo eskalacja dalszych manifestacji sprzeciwu wobec władzy, albo powolne wygaszanie protestów, co wcale nie oznacza załatwienia sprawy" - powiedział IAR analityk z Instytutu Spraw Publicznych. Jak tłumaczył, Ukrainę czeka bardzo trudny rok 2014, w którym odbędzie się kampania przed wyborami prezydenckimi w 2015 roku. Analityk przypomniał też, że Ukraina ma bardzo poważny problem ekonomiczny, bowiem jest na skraju banktuctwa jeżeli chodzi o finanse publiczne. "Tak więc trudno dokładnie przewidzieć co się wydarzy" - powiedział Grzegorz Gromadzki.Protesty na Ukrainie rozpoczęły się 21 listopada, kiedy rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.