W wypadku szybowca na lotnisku w Turbi koło Stalowej Woli zginął 53-letni pilot z Mielca. Do zdarzenia doszło w czasie startu.

Maszyna runęła na ziemię z wysokości około 10 metrów w trakcie wynoszenia jej w powietrze. Pilot był reanimowany, ale obrażenia jakich doznał okazały się śmiertelne.

Dyrektor Aeroklubu Stalowowolskiego Dariusz Łukawski powiedział Radiu Rzeszów,że najprawdopodobniej zawinił sprzęt. Według naocznych świadków, w trakcie lotu nie wytrzymała konstrukcja - złożyły się skrzydła. Działo się to na wysokości 10 metrów. Pilot nie miał jednak - według Łukawskiego - szans na ratunek.

Dariusz Łukawski powiedział, że szybowiec, który uległ wypadkowi należał do Politechniki Rzeszowskiej. Na lotnisku w Turbi prowadzono próby w locie tzw. szybowca bezogonowego. Była to konstrukcja powstała w latach 60-tych, odbudowana przez politechnikę.

Dariusz Łukawski dodał, że tragicznie zmarły był bardzo doświadczonym pilotem. Testował wiele różnych konstrukcji szybowców. To pierwszy od ponad 15 lat wypadek szybowca na lotnisku w Turbi. O zdarzeniu powiadomiono Państwową Komisje Badania Wypadków Lotniczych.