Niezwłocznie, jak tylko będę miał taką okazję, zrzeknę się immunitetu - zapowiedział w "Jeden na jeden" w TVN24 Przemysław Wipler. Jednocześnie przeprosił za zajście przed warszawskim klubem, w które jest zamieszany, ale podkreślił, że to policja złamała prawo, a on jest ofiarą.

30 października, w nocy z wtorku na środę Przemysław Wipler przebywał w jednym z warszawskich klubów. Według jego relacji, został pobity przez policję, gdy próbował interweniować w ulicznej bójce. Z kolei według funkcjonariuszy, to poseł na nich napadł i zachowywał się agresywnie. Poseł Wipler przyznał, że tego wieczoru pił alkohol ze znajomymi, bo świętował piątą ciążę swojej żony. W środę rano, cztery godziny po zdarzeniu, miał we krwi 1,4 promila alkoholu.

"Jest mi bardzo wstyd. Nie powinno mnie być w tym miejscu, o tej porze, w takich okolicznościach" - podkreślał poseł, tłumacząc się z tego incydentu.

Powiedział jednak, że "jedyną rzeczą, którą policja może mu zarzucić, to to, że pił alkohol, co nie jest przestępstwem" i zaznaczył, iż policja "nie jest sędzią, jest stroną, która łamała prawo." Poseł zaprzeczył zapewnieniom funkcjonariuszy, że skutki interwencji funkcjonariuszy "to nie są skutki profesjonalnej reakcji".

Wipler podważył także zeznania świadka, które potwierdzają wersję policji. Zdaniem polityka, świadek "wypowiadał się żargonie policyjnym", a to oznacza, że być może jest byłym policjantem. "Będziemy to badać podczas postępowania sądowego, liczę na szybki sąd" - powiedział Wipler w TVN24.

W piątek Przemysław Wipler zawiesił sprawowanie funkcji prezesa zarządu Stowarzyszenia Republikanie. Jego obowiązki przejęła Anna Streżyńska, dotychczasowa wiceprezes stowarzyszenia.

Nowy zarząd stowarzyszenia ma zostać wybrany na zjeździe 23. listopada. Anna Streżyńska wyjaśniła w poście na grupie dyskusyjnej Republikanów, że ten ruch niczego nie zmienia w pracach prawicowego stowarzyszenia.