Warszawska prokuratura nie planuje ujawnienia taśm monitoringu, na których zarejestrowano zajście z udziałem posła Przemysława Wiplera. Sugeruje jednak, że taśmy potwierdzają wersję o ataku na funkcjonariuszy.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak poinformował, że w sprawie tej przesłuchani zostali liczni świadkowie, w tym interweniujący policjanci i naoczni świadkowie oraz zabezpieczony został monitoring, na którym zarejestrowano przebieg zdarzenia. Prokuratura nie podjęła decyzji o upublicznieniu monitoringu. "Materiału dowodowego na etapie postępowania przygotowawczego co do zasady nie upublicznia się" - wyjaśnił Nowak.

Rzecznik Prokuratury Okręgowej nie chciał też jasno powiedzieć, czy nagranie z monitoringu potwierdza wersję policji. "Pragnę jednak wskazać, że sam fakt wszczęcia dochodzenia wskazuje na uzasadnione podejrzenie popełnienia tego przestępstwa, w którym kierunku postępowanie jest prowadzone, a więc używania przemocy wobec funkcjonariuszy publicznych w celu zmuszenia ich do zaniechania prawnej czynności służbowej" - powiedział Nowak.

Jeszcze nie wiadomo, kiedy i w jakim charakterze zostanie przesłuchany poseł Przemysław Wipler. "Decyzja o przesłuchaniu go albo w charakterze świadka albo o wystąpienie do Sejmu z wnioskiem o uchylenie mu immunitetu celem postawienia mu zarzutów i przesłuchanie w charakterze podejrzanego zostanie podjęta po zgromadzeniu całości materiału dowodowego" - stwierdził Nowak.

Według policji, Wipler, nie przedstawiając się i nie informując, że jest posłem, podszedł do dwójki policjantów interweniujących przed jednym z warszawskich klubów i zaatakował ich - słownie i fizycznie. Wipler twierdzi, że został pobity przez policjantów, a gdy udało mu się wyciągnąć legitymację poselską, funkcjonariusze przestraszyli się sytuacji i przekazali go kolejnej ekipie policyjnej.