Policyjny raport na biurku marszałka Sejmu. Komenda Główna Policji przekazała Ewie Kopacz informacje na temat zajścia z udziałem posła Przemysława Wiplera. Chodzi o zatrzymanie posła pod warszawskim klubem, gdy Wipler miał zaatakować policjantów. Sam poseł uważa, że został przez funkcjonariuszy pobity.

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski podkreśla, że w tym przypadku można rozważać uchylenie immunitetu z powodu naruszenia nietykalności cielesnej policjanta i utrudnianie czynności policji.

W informacji dla marszałek Kopacz nie ma szczegółów, które zna prowadząca postępowanie prokuratura. Policja nie przekazuje w takiej sytuacji nagrań z monitoringu, ale wyjaśnia przebieg zdarzenia i między innymi czas, kiedy funkcjonariusze dowiedzieli się, że mają do czynienia z posłem.

Mariusz Sokołowski podkreśla, że policja bada zajście, ale po zapoznaniu się z materiałami komenda główna podziela stanowisko stołecznych policjantów. "Na dziś na podstawie zeznań świadków, którzy zostali już przesłuchani i nagrań z monitoringu wersja przedstawiona przez komendę stołeczną policji nie budzi zastrzeżeń"- powiedział Sokołowski.

Według policji, Przemysław Wipler, nie przedstawiając się i nie informując, że jest posłem, podszedł do dwójki policjantów interweniujących przed jednym z warszawskich klubów i zaatakował ich - słownie i fizycznie. Przemysław Wipler twierdzi, że został pobity przez policjantów, a gdy udało mu się wyciągnąć legitymację poselską, funkcjonariusze przestraszyli się sytuacji i przekazali go kolejnej ekipie policyjnej.