"Newsweek" opublikował nagranie, na którym słychać jak poseł PO Norbert Wojnarowski, stronnik Protasiewicza, obiecuje jednemu z delegatów, Edwardowi Klimce, załatwienie stanowiska w KGHM. W zamian chce oddania głosu na Protasiewicza.
W rozmowie z TVN24 Protasiewicz twierdzi, że rozmowa nie była inspirowana przez Jacka Protasiewicza, a nawet nie dotyczyła jego osoby. Wojnarowski mówi, że w nagraniu nie padło nazwisko Protasiewicz, a jedynie cały czas używa imienia Jacek i sugeruje, że chodziło o zupełnie inną osobę.
Wojnarowski broni się również mówiąc, że nagrana rozmowa to cztery minuty z trzydziestu i na dodatek wyrwane z kontekstu.
Poseł podkreślał również, że rozmowa odbyła się z inicjatywy Edwarda Klimki i to on cały czas kierował ją na tory pracy: "(...) kolega, który nagrał mnie, przychodził do nas do biura około 13 razy. Rozmawiałem dziś rano z żoną i ona mówiła, że była odwiedzana w swojej spółce przez tego pana. To była o wiele dłuższa rozmowa, pojawił się tylko fragment tej rozmowy i to mój rozmówca kierował tą rozmowę cały czas na tory pracy. Niestety dałem się, ale rozmawiałem z kolegą, to była prywatna rozmowa".
"Niestety, to jest specyficzne miasto - Lubin - gdzie biuro poselskie jest traktowane trochę jak pośrednictwo pracy. Proszę zauważyć, że mimo, iż ten pan od roku do mnie chodził, ja mu w niczym nie pomogłem" - podkreślił Wojnarowski.