To nie koniec afery z kupowaniem głosów w dolnośląskiej Platformie. Delegat, któremu proponowano pomoc w załatwieniu pracy w KGHM w zamian za poparcie Jacka Protasiewicza to Edward Klimka. Mężczyzna twierdzi, że po spotkaniu z posłem Norbertem Wojnarowskim otrzymał telefon z zarządu spółki z zaproszeniem na spotkanie – nieoficjalnie dowiedział się „Newsweek”.

Wczoraj "Newsweek" napisał, że w zamian za oddanie głosu na Jacka Protasiewicza w wyborach na szefa dolnośląskiej PO, Norbert Wojnarowski oferował jednemu z działaczy stanowisko w KGHM.

Tygodnik ustalił kolejne szczegół tej sprawy. Działaczem z nagrania jest Edward Klimka, były wiceprezes Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Legnicy, człowiek, któremu zostało kilka lat do emerytury, a obecnie jest bezrobotny. Z kolei tygodnik "Wprost" twierdzi, że Klimka od początku października pracuje na umowę zlecenie w spółce córce KGHM "Pol-Miedź-Trans". Pracę miał otrzymać dzięki prawdopodobnie znajomościom z ludźmi Grzegorza Schetyny.

Według "Wprost" Klimka pracuje w departamencie infrastruktury spółki "Pol-Trans-Miedź". Szefem tej komórki jest Tadeusz Borys, prywatnie rodzina europosła Piotra Borysa, współpracownika Grzegorza Schetyny. Według "Wprost", dzień po przegranych przez Schetynę wyborach, europoseł zapowiedział dziennikarzom ujawnienie sensacyjnych taśm, które mają pogrążyć Jacka Protasiewicza.

"Newsweek" twierdzi, że po spotkaniu z posłem Wojnarowskim do Klimki miał zadzwonić jeden z członków zarządu KGHM. Zaprosił go na spotkanie już po zjeździe. – Klimka ma na to dowód w postaci billingu telefonicznego. Dziennikarze nie rozmawiali jednak z działaczem, ponieważ - jak twierdzi osoba z jego otoczenia - zamieszanie wokół nagrania go przerosło.

KGHM nie komentuje tej sprawy.

W środę doniesieniami „Newsweeka” i "Wprost" zajmie się zarząd Platformy Obywatelskiej.