Doniesienia o inwigilacji użytkowników na całym świecie przez amerykańskie służby specjalne sprawiły, że coraz więcej krajów chce uniezależnić się od serwerów w USA. Transfer danych obywateli miałby odbywać się w obrębie terytorium jednego państwa. Nad inicjatywą pracują już Niemcy, Brazylia i Rosja. Polskie władze i koncerny telekomunikacyjne nie śpieszą się jednak dołączyć do tego grona. – I dobrze - przekonują eksperci.

Aby uchronić swoich klientów przed szpiegostwem ze strony zagranicznych służb specjalnych, niemiecki Deutsche Telekom wystąpił do władz z propozycją wprowadzenia ustawowego zakazu przesyłki danych krajowych użytkowników przez zlokalizowane za granicą serwery. Transfer miałby się odbywać poprzez punkty węzłowe wewnątrz RFN.

Do tej pory takie pakiety danych niemieckich użytkowników przekazywane były okrężnymi drogami, przez serwery w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Bezpieczeństwo tych szlaków zostało jednak zakwestionowane po demaskatorskich informacjach Edwarda Snowdena o działalności szpiegowskiej brytyjskich i amerykańskich służb specjalnych. Funkcjonariusze mieli prowadzić systematyczny nadzór komunikacji internetowej i rozmów telefonicznych. W przypadku Niemiec amerykańska wewnętrzna agencja wywiadowcza NSA co miesiąc ściągała 500 mln danych lokalnych użytkowników. To więcej niż w przypadku każdego innego europejskiego kraju.

- Kiedy w Niemczech pokażemy, że jesteśmy w stanie przekazywać krajowe przesyłki poczty elektronicznej i inne dane w narodowej sieci, musi być to także możliwe na całym obszarze Schengen - stwierdził w wywiadzie dla "Rheinische Post" członek zarządu Telekomu ds. bezpieczeństwa danych Thomas Kremer.

Z taką inicjatywą wystąpiła też Brazylia. Prezydent Dilma Rousseff chce, by dane Brazylijczyków były przechowywane w kraju i podlegały państwowej kontroli. Ponadto Brazylia planuje stworzenie podmorskiego połączenia światłowodowego bezpośrednio do Europy i innych krajów Ameryki Południowej. Nad podobną ustawą pracuje też rosyjska Duma Państwowa. Moskwa chce zmusić amerykańskie koncerny typu Facebook czy Twitter do korzystania z serwerów w Rosji, gdy mowa o danych rosyjskich użytkowników.

Tym czasem w Polsce nie zanosi się na podobne inicjatywy. – I dobrze - mówi w rozmowie z nami ekspert ds. telekomunikacji z Centrum im. Adama Smitha Andrzej Piotrowski. – Zachowania Niemców czy Brazylijczyków to populistyczny ruch. Jest potrzebny koncernom, by odzyskać zaufanie klientów. Rządy z kolei chcą zdobyć punkty w społeczeństwie. Ograniczenie przesyłki danych do poszczególnych krajów to kosztowne przedsięwzięcie. Tym czasem nie wiąże się to z większą ochroną danych - dodaje.

Podobnego zdania są także międzynarodowi eksperci. Zdaniem Amerykanina Bruce’a Schneiera, cyfrowa regionalizacja może być wykorzystana przez niektóre kraje jako pretekst do zwiększenia kontroli nad Internetem. Rozległy system inwigilacji internautów działa od lata 90. m.in. w Rosji. Nazywa się SORM, a dostęp do niego ma aż osiem służb specjalnych. W dodatku mają one większe uprawnienia niż ich amerykańscy koledzy. Jak twierdzą eksperci, przeniesienie danych 17 mln rosyjskich użytkowników Facebooka na serwery zlokalizowane w Rosji sprawi, że staną się oni „całkowicie przejrzyści” dla lokalnych funkcjonariuszy.