Czego nie można robić w czasie ciszy wyborczej - wiadomo. Ale gdzie ta cisza obowiązuje? Pytane przez nas PKW miało spory problem z odpowiedzią. W końcu orzekło: agitować nie można tylko w Warszawie. Co innego jednak mówi nam konstytucjonalista - przekonuje Dziennik.pl.

Cisza wyborcza tylko w Warszawie?

W dokumentach PKW można przeczytać m.in., że cisza będzie obowiązywała od piątku od północy aż do zakończenia głosowania, czyli do godz. 21.00, do niedzieli. W tym czasie nie wolno prowadzić kampanii: rozdawać ulotek, organizować zgromadzeń o charakterze politycznym ani podawać wyników sondaży, by w żaden sposób namawiać lub zniechęcać do udziału w głosowaniu.

Nie wyjaśniono jednak, na jakim obszarze owe obostrzenia obowiązują. Zapytaliśmy więc o to przedstawicieli warszawskiej Delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

- Mamy do czynienia z lokalnym referendum, natomiast myślę, że pytanie o zakres ciszy wyborczej jest pytaniem do PKW - powiedziała nam jej dyrektor Anna Lubaczewska. W szczegółową analizę nie chce się jednak wdawać, bo - jak sama przyznaje - nie wie, jak interpretować przepisy. - Nie odpowiem na takie pytania. Trudno odpowiedzieć, co wolno, a nie wolno - mówi.

Dyrektor zespołu prawnego i organizacji wyborów PKW, Beata Tokaj, informuje tymczasem, że cisza wyborcza obowiązuje tylko w stolicy, bo tylko w Warszawie jest prowadzone referendum.

- A co będzie, jak ktoś będzie prowadził kampanię 500 metrów od granic Warszawy? W końcu ludzie się przemieszczają - zastanawia się. I dodaje, że w rzeczywistości to pytanie nie do niej, a do organów ścigania. - Naruszeniem ciszy wyborczej zajmują się organy ścigania i to one muszą orzec, czy doszło, czy nie doszło do naruszenia - dodaje. Dopytywana o to, czy media lokalne np. z Trójmiasta czy Wrocławia mogą publikować informacje o frekwencji lub wyniki sondażowe, odpowiada: Trudno powiedzieć, czy to dozwolone. Nie powinno się tak robić.

W praktyce więc o tym, co jest zabronione, dowiemy się dopiero wtedy, kiedy dane wydarzenie zostanie osądzone i przez to określone jako naruszenie ciszy wyborczej.

Wiadomo tylko, że podczas ciszy referendalnej media mogą relacjonować odbywające się podczas wówczas wydarzenia kulturalne, sportowe lub religijne, i to nawet jeśli uczestniczyć w nich będą osoby bezpośrednio zainteresowane wynikiem referendum. Ale już np. zabronione jest wrzucanie do Internetu nowych informacji dotyczących głosowania, w tym także emitowanie rozmów z ekspertami publicystami o samej idei referendum. I to nawet w oderwaniu od tego, co się dzieje w Warszawie.

- Jest tu trochę sprzeczność (dozwolona jest kampania pod Warszawą, ale w Internecie już nie - red.), ale nie brakuje precyzyjnych przepisów - przyznaje Beata Tokaj. - I trudno powiedzieć, co z tym zrobić. Wychodzimy z założenia, że wszystko powinno się odbywać w imię dobrej kultury politycznej - dodaje.

Referendum stołeczne, a cisza ogólnopolska?

Takie stanowisko delegatury warszawskiej i PKW jest niezrozumiałe dla dr. Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalisty i wykładowcy na wydziale Prawa i Administracji UW.

- Przepis mówi, kiedy się rozpoczyna cisza wyborcza i kiedy ulega zakończeniu, i z tego by wynikało, że obowiązuje na terenie całego kraju - zastrzega. Ale jego wątpliwości budzą także restrykcje dotyczące np. Internetu i publikowania w nim opinii ekspertów na temat samej idei referendum.

- To jest przesadne ograniczenie. Z nadmierną obawą podchodzi się to tego, że eksperci nie powstrzymają się od uwag, którymi tę ciszę referendalną mogliby przerwać. Przecież trzeba przyjąć, że oni wiedzą, co im wolno, a co z kolei jest zakazane - uważa.

Podczas ciszy referendalnej ani PKW, ani komisja miejska nie będą podawały cząstkowej frekwencji. Żeby referendum warszawskie było ważne, w niedzielnym głosowaniu musi wziąć udział 389 430 osób.