Kluby "Gazety Polskiej" na nadzwyczajnym zjeździe w Licheniu ustaliły, że, w obawie przed fałszerstwami, w każdej komisji wyborczej powinien znaleźć się mąż zaufania - donosi "Gazeta Wyborcza".

Na zjazd do Lichenia przyjechało kilkaset osób z 14 klubów "Gazety Polskiej" z całego kraju. "Gazeta Polska" jest uważana za zaplecze PiS - niedawno "Newsweek" donosił, że jest nawet wydawana przez spółkę kontrolowaną przez tą partię.

Jarosław Kaczyński nie dojechał wprawdzie na zjazd, ale przysłał list (dotarła do niego "Gazeta Wyborcza"), w którym podziękował m. in. "za mozolne kształtowanie w ludziach umiejętności rozróżnienia propagandy i kłamstwa od prawdy, od uczciwego medialnego przekazu".

Na zjeździe pojawił się za to Antoni Macierewicz, a po jego wystąpieniu Kluby "GP" przyjęły specjalną uchwałę, w której napisano o "niekończących się atakach polityków partii rządzącej i partii reglamentowanej opozycji oraz dziennikarzy usłużnych mediów" na zespół "znakomitych ekspertów, wybitnych specjalistów w swoich dziedzinach". Mowa oczywiście o ekspertach z parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską.

Na zjeździe była również mowa o przygotowaniach do najbliższych wyborów - Kluby "Gazety Polskiej" chciałyby mieć mężów zaufania lub swoją reprezentację w każdej komisji wyborczej, by nie dopuścić do fałszerstw. "To wynika z wielkiej troski o dalsze losy Polski." - tłumaczył "Gazecie Wyborczej" Ryszard Kapuściński, szef klubów.

Na zjeździe żadna z tych propozycji nie była poddana pod głosowanie - teraz to Ryszard Kapuściński i Tomasz Sakiewicz, naczelny "Gazety Polskiej" zdecydują, które z nich zostaną przyjęte.