Tragedia w pobliżu włoskiej wyspy Lampedusa tematem wtorkowego spotkania unijnych ministrów spraw wewnętrznych. Według doniesień agencyjnych wczoraj mogło zginąć nawet 350 osób. Kuter, który przewoził imigrantów z Libii, stanął w płomieniach i zatonął. Uratowano 155 osób. Nurkowie wydobyli 130 ciał z wraku, ale pod wodą mogą być jeszcze kolejne ciała.

Program wtorkowego spotkania unijnych ministrów w Luksemburgu zmieniono na prośbę Włoch. Władze w Rzymie nie radzą sobie bowiem z napływem nielegalnych imigrantów. Wyspa Lampedusa jest pierwszym przystankiem na drodze do Europy uciekinierów z Afryki, a w obozach uchodźców zaczyna brakować miejsc. Włochy wielokrotnie prosiły o solidarną pomoc państw członkowskich, ale do tej pory jej nie otrzymały, bo kraje były niechętne do przyjmowania imigrantów. Po wtorkowej naradzie nie należy się spodziewać żadnych konkretnych decyzji.

"Nie można zmusić do niczego kraje członkowskie. Możemy co najwyżej prosić, by przyjmowały imigrantów i robimy to od lat" - powiedział rzecznik Komisji Europejskiej Michele Cercone. Nie należy też oczekiwać zmian w unijnych przepisach. "Zasady są jasne. To państwo członkowskie, w którym nielegalny imigrant przekroczył granicę Unii jest za niego odpowiedzialne, w tym za rozpatrzenie wniosku o azyl" - dodał rzecznik Komisji.

Kolejny raz zatem okazuje się, że Unia Europejska jest bezradna jeśli chodzi o napływ nielegalnych imigrantów. Komisja podkreśla, że zapobiec podobnym tragediom, jak ta u wybrzeży Lampedusy, powinien system nadzoru granic, który ruszy pod koniec roku. Ma ułatwić wykrywanie na Morzu Śródziemnym uciekinierów z Afryki i usprawnić akcje ratunkowe. Łodzie, którymi przypływają, to zwykłe kutry rybackie, są stare, przepełnione, często przeciekają i wiele razy były przyczyną tragedii.