Dymisja szefa SKW nie ma związku ze sprawą generała Skrzypczaka. Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział w radiowej Jedynce, że odwołanie generała Janusza Noska nie miało związku z cofnięciem wiceministrowi obrony Waldemarowi Skrzypczakowi certyfikatu dostępu do informacji niejawnych. Szef resortu w sprawie generała Noska zasłania się tajemnicą.

Tomasz Siemoniak podkreślił, że postępowanie wyjaśniające zarzuty wobec wiceministra Skrzypczaka i odwołanie szefa SKW to dwie równoległe sprawy, które nie mają związku ze sobą. "Uzasadnienie, które przedstawiłem komisji ds. służb specjalnych było obszerne i składało się z bardzo wielu elementów" - mówił w radiowej Jedynce. Jakie argumenty minister przedstawił za dymisją szefa wojskowego kontrwywiadu - tego nie chciał ujawnić. Twierdził jedynie, że ma prawo do oceny pracy swojego podwładnego i do decyzji o zmianie na tym stanowisku. Dodał, że jego krytyczną opinię podziela komisja specjalna, oraz premier. "Nie znam demokratycznego kraju, w którym publicznie rozmawia się o powodach dymisji szefa jednej ze służb specjalnych" - mówił minister obrony.

Na razie wiceminister Waldemar Skrzypczak ma cofnięty certyfikat bezpieczeństwa. Zdaniem szefa MON mimo to może on wykonywać swoje obowiązki, ale nie może mieć dostępu do tajnych informacji.

Generał Nosek jest obecnie na urlopie. Procedura odwołania wymaga jeszcze opinii prezydenta Komorowskiego. Dopiero po dostarczeniu tej opinii premier Donald Tusk będzie mógł odwołać szefa SKW. Minister Siemoniak podkreślił, że widzi dla niego nowe wyzwania w ministerstwie i nie ma powodu, by ten odchodził ze służby.

Minister Siemoniak nie chciał również komentować spekulacji prasowych na temat rzekomej tajnej umowy SKW z rosyjskimi służbami. Nie potwierdził istnienia umowy, o której donosi "Rzeczpospolita". Według dziennika podpisano ją po katastrofie smoleńskiej, chociaż generał Nosek nie miał do tego wystarczających uprawnień.