W Nowym Jorku odbyły się rozmowy na temat irańskiego programu nuklearnego. To pierwsze spotkanie od 2007 roku tak wysokich rangą polityków ze Stanów Zjednoczonych i Iranu. Spotkanie politycy określili jako "pozytywne", kolejne odbędą się w Genewie 15 i 16 października. Tak mówiła dziennikarzom w Nowym Jorku szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, po rozmowach przedstawicieli stałych członków Rady Bezpieczeństwa z ministrem spraw zagranicznych Iranu Mohammadem Dżawadem Zarifem.

Również szef dyplomacji Wielkiej Brytanii Wiliiam Hague określił "atmosferę i ducha" spotkania jako "niezwykle dobre". W podobnym tonie wypowiedział się także irański prezydent. Wybrany w czerwcu na to stanowisko Hasan Rouhani zapewnił, że kolejne rozmowy będą się odbywały "w dobrej wierze".

Tuż po tym spotkaniu w szerokim gronie, minister Zarif rozmawiał w cztery oczy z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym. Była to pierwsza bezpośrednia rozmowa szefów dyplomacji Iranu i Stanów Zjednoczonych od 1979 roku, czyli od czasu irańskiej rewolucji.

Nic dziwnego, że Kerry nazwał ją "historyczną". Mohammad Dżawad Zarif liczy na to, że ostateczne porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego uda się osiągnąć w ciągu 12 najbliższych miesięcy.

Z kolei prezydent Hasan Rouhani wyraził nadzieję, że porozumienie jest możliwe nawet w ciągu 3-6 miesięcy. Amerykanie studzą jednak oczekiwania. Rzecznik Białego Domu Jay Carney dał do zrozumienia, że Teheran nie może oczekiwać ograniczenia sankcji, dopóki nie podejmie konkretnych kroków, które dadzą światu pewność, że Iran nie dąży do produkcji broni jądrowej.