Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który ocenia wnioski o dofinansowanie ekologicznych inwestycji, jest głównym udziałowcem firmy doradczej, która pomaga klientom pozyskać dotacje - ustalił dziennik.pl.

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ocenia projekty ubiegające się o dofinansowanie ze środków UE i Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Konkurencja między wnioskodawcami jest bardzo ostra. W wielu konkursach dotację zdobywa co dwudziesty projekt. O dofinansowaniu decyduje ilość punktów przyznanych projektowi przez ekspertów Funduszu. Ten powinien gwarantować uczciwość i przejrzystość procedury oceny. Okazuje się jednak, że państwowy gigant jest głównym udziałowcem firmy konsultingowej, która pisze wnioski o dofinansowanie. Chodzi o Krajową Agencję Poszanowania Energii, powołaną do wdrażania i promowania rozwiązań energooszczędnych. NFOŚiGW posiada prawie 68 proc. akcji Agencji i kontroluje jej działalność. Pozostałe akcje należą do 27 byłych i obecnych pracowników KAPE.

Ale z informacji pozyskanych przez dziennik.pl wynika, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska nie ogranicza się jedynie do czerpania zysków z komercyjnej działalności należącej do niego firmy doradczej. Od 2011 roku Fundusz pięciokrotnie udzielił swojej spółce kontraktu na ocenę merytoryczną wniosków ubiegających się o dofinansowanie. Krajowa Agencja Poszanowania Energii oceniała projekty, które wcześniej sama napisała. Jedno ze zleceń Funduszu dotyczyło oceny merytorycznej projektów w ramach V konkursu Programu System Zielonych Inwestycji (GIS). O dofinansowanie w ramach V konkursu ubiegało się miasto Pułtusk. Wniosek o dofinansowanie projektu Pułtuska opracowało KAPE, które następnie na zlecenie Narodowego Funduszu prowadziło ocenę merytoryczną. Pułtusk uzyskał ponad 2 mln zł dofinansowania, z czego połowę stanowiła pożyczka, a drugą połowę dotacja.

Barbara Koszułap - wiceprezes NFOŚiGW i do niedawna Przewodnicząca Rady Nadzorczej KAPE S.A. - poproszona o komentarz, zareagowała bardzo emocjonalnie. Odesłała do rzecznika prasowego, a na widok dyktafonu uciekła. Rozmawiać o sytuacji - nawet nieoficjalnie - nie chciał też Jan Rączka były Prezes Narodowego Funduszu.

Zarówno Fundusz, jak i KAPE bagatelizują sprawę. Jednak wedle ustaleń dziennik.pl, sprawą zainteresowało się ABW.

Cały artykuł na dziennik.pl.

Barbara Sowa