Dziennik.pl poszedł śladem informacji o "przekazach dnia" dystrybuowanych wśród polityków PiS, o których napisała "Gazeta Wyborcza". W ręce dziennikarzy wpadła jedna z takich instrukcji, rozesłana dwa dni temu o godzinie 10. Była w niej mowa m.in. o tym, jak należy mówić o trzyleciu prezydentury Bronisława Komorowskiego, szczycie klimatycznym planowanym na 11 listopada oraz końcu internetowego głosowania na szefa PO. Okazało się, że część z mailowych dyspozycji pokrywało się z faktycznymi wypowiedziami polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Okazuje się, że godzina 10 to nie przypadek. To właśnie pora, kiedy na skrzynkach posłów PiS pojawia się informacja o aktualnym "przekazie dnia". Druga przychodzi zawsze o godzinie 16. Dlaczego?
- W południe było już wiadomo, jakie będą tematy dnia, czym media będą się interesowały, prosząc np. o setki (krótkie wypowiedzi nagrywane dla radia lub telewizji - przyp. red.) lub o jakie komentarze mogą prosić dziennikarze prasowi i internetowi - wyjaśnia. Tak dzieje się przez siedem dni w tygodniu.
Nagłówek jest standardowy: Brief prasowy. W treści informacji pojawia się zazwyczaj 5-7 tematów, które aktualnie interesują media. W przygotowaniu maili z reguły uczestniczy od 3 do 5 osób, a są to - jak opowiada były polityk PiS - pracownicy biura prasowego, a także współpracujący z nimi eksperci zewnętrzni.
- Wśród nich nie zabrakło byłych dziennikarzy i specjalistów od marketingu politycznego. Oni często się zmieniali, więc trudno wskazać ich teraz z imienia i nazwiska. Pamiętam, że jedną z osób był m.in. Stanisław Janecki, były redaktor naczelny "Wprost" - mówi.
Wiadomo także, że w nadzwyczajnych sytuacjach przychodzi trzeci mail - miało to do tej pory miejsce zaledwie kilka razy. Dotyczy sytuacji, kiedy kolejnego dnia rano planowane jest wystąpienie prezesa PiS w telewizji, radiu, lub kiedy w mediach drukowanych i Internecie ma się pojawić obszerny wywiad z nim.
Maile to nie wszystko. Jak mówi nam Paweł Poncyljusz, polityk Polska Jest Najważniejsza, a wcześniej poseł PiS, zdarzają się także sytuacje, kiedy posłowie dostają SMS-y, np. z prośbą, żeby nie komentować danego wydarzenia do godz. 12.
- Każdy klub parlamentarny ma wykupioną bramkę SMS i w ciągu 5-6 minut jest w stanie rozesłać do swoich polityków taką krótką informację - dodaje.
Cały artykuł na Dziennik.pl.