Policja sama będzie szukać w swoim gronie odpowiedzialnych za doprowadzenie na skraj bankructwa Centrum Usług Logistycznych (CUL), które zarządza ogromnym majątkiem mundurowych – ustalił DGP.
Taką decyzję podjęła prokuratura. – Powierzyliśmy śledztwo do prowadzenia Biuru Spraw Wewnętrznych (BSW). Będziemy nadzorować wykonywane czynności – potwierdził rzecznik stołecznej prokuratury okręgowej Dariusz Ślepokura.
Pytaliśmy, czy nie obawia się, że czyni to policję sędzią we własnej sprawie. – To normalna sytuacja, że Biuro Spraw Wewnętrznych wyjaśnia podejrzenia wobec funkcjonariuszy. W takim celu powstało – odparł Ślepokura.

Komendant sprawuje kontrolę

Ale sytuacja nie jest tak prosta, jak chcieliby ją widzieć prokuratorzy. Pracę policji w policji nadzoruje bezpośrednio komendant główny. On też sprawował i sprawuje kontrolę nad Centrum Usług Logistycznych. I śledztwo będzie musiało wyjaśnić konsekwencję podejmowanych przez niego działań i zaniechań dla dramatycznej sytuacji spółki Centrum Usług Logistycznych.
– Nie wiem, czy trzeba to śledztwo powierzać BSW. Jeśli prokuratura nie chciała prowadzić go sama, to lepsze byłoby np. CBA, w sytuacji kiedy trzeba będzie konfrontować zeznania szefa policji z zastępcą i innymi podległymi pracownikami – komentuje sytuację jeden z policyjnych związkowców.
Spółka CUL powstała trzy lata temu, by zarządzać hotelami i ośrodkami wypoczynkowymi, stacjami obsługi pojazdów czy benzynowymi należącymi do policji. Pierwszy raz w historii zarządzaniem tym ogromnym majątkiem mieli się zająć profesjonaliści, a o powodzeniu miały decydować mechanizmy rynkowe, nie budżetowe dotacje. Zamiast rozkwitnąć, spółka popadła w długi – dziś niemal 16 mln zł. Brakuje środków na wypłaty dla pracowników. Dopiero gdy sytuacja stała się tak widoczna, komendant główny policji zdymisjonował dyrektora Centrum Usług Logistycznych.

Zawiadomienie skierowano po kontroli

– Po doraźnej kontroli skierowaliśmy zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez odwołane kierownictwo CUL – wyjaśnia rzecznik prasowy komendanta głównego policji. Nam udało się porozmawiać z dyrektorem Michałem Chojnowskim, który odpiera zarzuty: – Nie godzę się na rolę kozła ofiarnego. Winę ponoszą szefowie KGP i MSW, którzy miesiącami nie podejmowali niezbędnych decyzji – tłumaczył.
Dokumenty potwierdzają, że bezskutecznie apelował o powrót nierentowanych stacji obsługi pojazdów wraz z pracownikami do policji. Szef policji przystał na to dopiero po jego dymisji.