Socjolog Grzegorz Makowski z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że prawica powinna radykalnie odciąć się od narodowców. W jego ocenie, nacjonaliści, którzy zakłócili wykład profesora Zygmunta Baumana na uniwersytecie, działają śmielej słysząc retorykę partii prawicowych, takich jak PiS czy Liga Polskich Rodzin.

Makowski twierdzi, że wydarzenia mające miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim są konsekwencją lat 2005-2007, kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość. Socjolog mówi, że to właśnie wtedy Jarosław Kaczyński wraz z koalicyjnym LPR-em, prezentował skrajne postawy. To właśnie oni, zdaniem Grzegorza Makowskiego, włączyli do debaty publicznej ruchy narodowe.

Grzegorz Makowski dodaje, ze PiS i inne partie prawicowe powinny zdecydowanie odciąć się od narodowców. W ten sposób, zdaniem socjologa, nastąpiłaby ich delegitymizacja. Makowski zauważa, że obecnie partie prawicowe zachowują się zupełnie inaczej niż im radzi - przyklaskują narodowcom, którzy zakłócili wykład profesora Baumana i próbują ich usprawiedliwiać.

Doktor Makowski dodał, że odcięcie się prawicy od narodowców powinno być pierwszym krokiem do pozbawienia ich szerszej uwagi opinii publicznej. W jego ocenie, teraz narodowcy zajmują nienależne im miejsce w głównym nurcie debaty publicznej, bowiem media bezrefleksyjnie interesują się prezentowanymi przez nich zachowaniami. Z kolei socjolog Jarosław Flis postępowanie narodowców z Wrocławia nazywa "terroryzmem happeningowym". Według niego, młodzieńcy z ONR karmią się zainteresowaniem mediów i przeciwników komentujących wydarzenie. To także, zdaniem eksperta, ich napędza i jest jednym z powodów ich zachowania. W ocenie Jarosława Flisa, rozgłos wokół incydentu na uczelni nie przyciąga uwagi zwolenników, tylko przeciwników ruchu narodowego. Dzieje się tak dlatego, że przytłaczającą większość uwagi poświęcają im wrogie im media - dodaje ekspert.
Jak zaznacza Jarosław Flis, w Polsce ruchy nacjonalistyczne z zachodniej i południowej Europy nie znajdują wielu zwolenników. Powodem jest inna jest sytuacja, jeśli chodzi o napływ imigrantów. Zupełnie inna jest polityczna siła narodowców w Austrii, Niemczech, Francji czy na Węgrzech. Tam, zdaniem eksperta, są to zjawiska o masowej skali, a u nas funkcjonują tylko dlatego, że zostały nagłośnione przez media.

Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego twierdzi, że ruch narodowy w Polsce nie ma gruntu społecznego i nie znajdzie poparcia. W ocenie politologa, zakłócenie wykładu profesora Zygmunta Baumana w Uniwersytecie Wrocławskim to incydent, za którym nie idzie poparcie społeczne. Jak podkreśla doktor Chwedoruk, jest to natomiast okazja do postraszenia społeczeństwa radykalną prawicą. Ekspert dodaje, że beneficjentami obecności w przestrzeni publicznej ruchów o charakterze skrajnie nacjonalistycznym są formacje polityczne, które aktualnie rządzą. Tak się dzieje bo zdaniem Chwedoruka, skrajny nacjonalizm kompromituje wszystkie konserwatywne idee i poglądy, no i wreszcie ten, kto w danym momencie rządzi znajduje legitymację do postępującego w Polsce ograniczania swobód obywatelskich.

Jak podkreśla Rafał Chwedoruk, poparcie społeczne dla ruchów nacjonalistycznych w niektórych krajach Europy rodziło się na tle poważnych problemów z imigrantami, z których wspierania państwo się wycofało powodując fale protestów. Badacz ruchów społecznych zaznacza, że w Polsce sytuacja jest inna - dzieje się tak z powodu 2 wojny światowej.
Chwedoruk daje do zrozumienia, że najlepszą reakcją na zachowanie nacjonalistów, którzy zakłócili wykład profesora Baumana byłoby skierowanie ich na badania psychiatryczne.
Ekspert zauważa też, że Wrocław jest specyficznym miastem, w którym uaktywniło się wiele różnych odłamów ruchu narodowego. W jego ocenie jednak nadal są to zjawiska marginalne.

W sobotę, we Wrocławiu, w spotkaniu z profesorem Baumanem przeszkadzali nacjonaliści z NOP-u i ludzie w barwach lokalnego klubu piłkarskiego. Początkowo siedzieli spokojnie, ale gdy tylko na sali pojawił się profesor Bauman w towarzystwie prezydenta Rafała Dutkiewicza, zaczęli krzyczeć między innymi "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę" i "Norymberga dla komuny".