Związkowcy "Solidarności" w referendum opowiedzieli się za strajkiem generalnym i wielką manifestacją w Warszawie. Zapowiedź protestu to efekt między innymi zmian w prawie pracy, na które nie zgadzają się związki zawodowe. Teraz Solidarność będzie rozmawiała o formie protestu z innymi centralami związkowymi - OPZZ i Forum ZZ.

Do wczoraj w głosowaniu wzięło udział blisko pół miliona pracowników, trwa jeszcze głosowanie na Dolnym Śląsku. Szef Solidarność Piotr Duda powiedział, że czas na rozmowy z premierem się skończył. Podkreślił, że rząd nie spełnił żadnego postulatu wysuwanego przez związki zawodowe. Nie ma ustawy antykryzysowej, nie ma rozmów na temat płacy minimalnej, za to Sejm przyjął przepisy o elastycznym czasie pracy. "Premier w sytuacji, w której się znajduje, chce konfrontacji ze stroną społeczną, my na nią jesteśmy przygotowani" - powiedział Duda.

Duda zadeklarował, że Solidarność popiera postulat przeprowadzenia referendum edukacyjnego. Wniosek został złożony w Sejmie wraz z blisko milionem podpisów osób go popierających. Duda podkreślił, że zmiany wymagają obecne przepisy, które posłom pozostawiają decyzję, czy plebiscyt się odbędzie czy nie - niezależnie od liczby osób go popierających. Referenda powinny odbywać się obligatoryjnie przy zdobyciu odpowiedniego poparcia. Projekt ustawy w tej sprawie zgłosił PiS, który chce w tym celu zmienić konstytucję.

Głosowanie przeciw referendum w sprawie obowiązku szkolnego 6-latków zapowiedziała już Platforma Obywatelska. PSL deklaruje chęć rozmów z inicjatorami plebiscytu.