Nie ma zarzutów wobec byłego komisarza, mimo to Komisja Europejska broni decyzji o dymisji. Ciąg dalszy afery korupcyjnej w Brukseli, a w centrum zainteresowania Maltańczyk - John Dalli. Zanim jesienią ubiegłego roku ustąpił on ze stanowiska, zajmował się zdrowiem i ochroną konsumencką. W tej sprawie wiele jest wątpliwości i pytań.

Afera wybuchła, gdy wyszło na jaw, że jeden z maltańskich przedsiębiorców powoływał się na kontakty z komisarzem i obiecywał złagodzenie unijnej dyrektywy tytoniowej. John Dalli od początku zaprzeczał i mówił, że jest niewinny. Atakował szefa Komisji Europejskiej, żądał zadośćuczynienia i złożył skargę do unijnego Trybunału Sprawiedliwości. Mówił też, że za jego dymisją stało lobby tytoniowe, które próbowało opóźnić wejście w życie dyrektywy zaostrzającej produkcję oraz sprzedaż papierosów.

Teraz kolejna odsłona afery i informacja maltańskiej policji - nie ma wystarczających dowodów, by oskarżyć byłego komisarza o korupcję. Co na to Komisja Europejska?

„Sytuacja nie zmieniła się. Komisja od początku podkreślała, że istnieje domniemanie niewinności, ale komisarz zrezygnował ze względów politycznych, w związku z dochodzeniem administracyjnym przeprowadzonym przez OLAF” - wyjaśniała rzeczniczka Komisji Pia Ahrenkilde Hansen.

Tyle że działania unijnego biura antykorupcyjnego budzą wątpliwości. Jesienią ubiegłego roku OLAF ogłosił, że Dalli nie reagował, mimo że wiedział o aferze korupcyjnej, jednak bezpośrednich dowodów na udział w niej komisarza nie było. Później okazało się, że unijne biuro działało bezprawnie - podsłuchiwało na przykład rozmowy telefoniczne i wymuszało zeznania.

Wiele wątpliwości jest też co do samej dymisji. Bruksela mówi, że John Dalli zrezygnował sam, a ten odpowiada, że nie ma żadnego pisemnego potwierdzenia i że dymisję wymusił na nim szef Komisji Europejskiej. „Pisemna prośba nie jest wymagana” - odpowiadał jakiś czas temu Jose Barroso.