Niedzielny protest był wzorowany na tym, który w 2011 r. zorganizowały działaczki feministyczne z Toronto, protestując przeciw słowom oficera kanadyjskiej policji, który poradził kobietom, aby nie ubierały się jak szmaty, jeśli nie chcą być zgwałcone. Kobiety biorące udział w manifestacji celowo ubierają się w wyzywający, prowokacyjny sposób - przypomina gazeta.pl.
"Przebieranie się, czynienie wyuzdanych gestów, zachowywanie się w sposób obrażający innych. Niektóre z tych pań powinny naprawdę krytycznie spojrzeć do lusterka i rzeczywiście włożyć staniki, a nie epatować młodych ludzi, a właściwie straszyć facetów tymi piersiami" - powiedziała posłanka PiS.
"Ciała brzydkie, ja bym się wstydziła z takimi piersiami wyjść na ulicę. Jeden z piersiami, inne jak po usunięciu piersi, policja powinna ingerować. Zachowanie się na ulicy w taki wyuzdany sposób narusza poczucie estetyki. Ulica nie należy do dziwek, kur...w, alfonsów" - kontynuowała. - Po prostu szmaty - dodała.
Same o sobie tak mówią, dziwka, prostytutka. Co tam w ogóle robił facet przebrany za babę? Czy jego też ktoś zgwałcił? - krzyczała parlamentarzystka.
Dziennikarz odparł, że Marsz Szmat miał zwrócić uwagę na problem. Posłanka ripostowała, że raczej naruszał pojęcie moralności publicznej i estetyki. - Czy pan wpuści pijaka do mieszkania, żeby się wyrzygał? On ma się ogarnąć - rzuciła przykładem.
W rozmowie pojawił się także wątek Anny Grodzkiej. - Jeśli Anna Grodzka była na tym marszu i postawiła się w rzędzie szmat, to też jest szmatą - mówiła Pawłowicz.