Z inicjatywy think tanku - Centrum im. Ignacego Daszyńskiego i Sojuszu Lewicy Demokratycznej pojawił się "Niezbędnik Historyczny Lewicy". Autorzy publikacji przedstawiają subiektywne spojrzenie na historię Polski, a zwłaszcza lata komunizmu.

"To quasihistoryczny felieton" - mówi o "Niezbędniku Historycznym Lewicy" Bartłomiej Biskup z Uniwersytetu Warszawskiego. W ocenie politologa, "mała czerwona książeczka" wydana przez think tank Centrum im. Ignacego Daszyńskiego jest skierowana do młodych, by dodać im ducha i uzbroić w interpretację. Z takim orężem, w obliczu nowych wyborów, będzie im też łatwiej przekonać innych do lewicowego oglądu sytuacji.

Bartłomiej Biskup w rozmowie z IAR zaznaczył, że inna partia powie, iż inaczej to widzi, historycy również się zdystansują, ale sam pomysł marketingowy jest dobry i właściwie standardowy, bo tak się buduje tożsamość partii politycznej

Zdaniem politologa, publikacja jest oparta na kontraście, bo jesteśmy w kryzysie ekonomicznym. Stąd wypływa nazwanie Edwarda Gierka największym deweloperem w historii Europy. Nie wspomina się za to o marcu '68 i grudniu '70. Autorzy chcą pokazać rozmach czasów minionych w zderzeniu z obecną mizerią. W ten sposób odwołują się do swojego tradycyjnego elektoratu, który pamięta i z nostalgią wspomina czasy PRL.

"SLD omija swe historyczne źródła, nie rozlicza się rzetelnie ze swoją prawdziwą historią" - tak wydanie Niezbędnika Historycznego Lewicy komentuje Wojciech Borowik ze Stowarzyszenia Wolnego Słowa.

W przekonaniu rozmówcy Polskiego Radia, lewica ma tradycje, do których mogłaby się odwołać. Wcześniej musiałaby jednak jednoznacznie określić się wobec lat komunizmu i swojej ówczesnej roli.

Według słów Wojciecha Borowika, Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, wcześniej PPR, to nie była partia lewicowa, ale założona przez sowietów, by nadzorować polskie społeczeństwo w budowie komunizmu. Jego zdaniem, brak odniesienia się do tego czasu przez autorów Niezbędnika Historycznego Lewicy jest "kompletnym nieporozumieniem".