Jeśli dojdzie do rozpadu Belgii, to jej stolica - Bruksela - pomyśli o niepodległości. Takie są wyniki najnowszego badania opinii publicznej.

68 procent mieszkańców Brukseli chce, by ten region był niepodległy. Tylko 6 procent myśli o sojuszu z Flandrią, gdzie mówi się po niderlandzku, a niecała jedna trzecia zamierza dołączyć do francuskojęzycznej Walonii.

W Belgii ostatnio wiele mówiło się o groźbie rozpadu kraju w związku z coraz większymi różnicami dzielącymi Flandrię i Walonię, kryzysami rządowymi i kłótniami między politykami.

Jednak mimo rozpisywanych negatywnych scenariuszy, Belgowie wierzą w przyszłość kraju. „To politycy nie mogą się porozumieć, zwykli obywatele nie mają z tym problemu” - powiedział Polskiemu Radiu dziennikarz gazety "Le Soir", Pierre Yves Warnotte, Walon, który ożenił się z Flamandką. „Moje relacje rodzinne są bardzo dobre. Oczywiście są różnice kulturowe, ale to nam nie przeszkadza, jest wiele takich mieszanych rodzin. Nie ma wytyczonej granicy językowej w domu, którą znamy z polityki” - dodał Warnotte.

Według najnowszego badania opinii publicznej, mimo że większość Brukselczyków myśli o niepodległości, to dwie trzecie Belgów wciąż ma nadzieję, że do rozpadu kraju nie dojdzie.