Nową groźbę Korei Północnej traktujemy poważnie. To reakcja Stanów Zjednoczonych na oświadczenie Pjongjangu, że wszedł w "stan wojny" z Koreą Południową. Rzeczniczka amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego Caitlin Hayden powiedziała, że Waszyngton pozostaje w ścisłym kontakcie ze swoim sojusznikiem Koreą Południową. Jednocześnie dodała, że północnokoreańska groźba opiera się "na dobrze znanym wzorze".

"Pragniemy zwrócić uwagę, że Korea Północna ma za sobą długą historię wojowniczej retoryki i pogróżek. Dzisiejsze oświadczenie świetnie się w nią wpisuje" - powiedziała Caitlin Hayden. Podkreśliła, żeUSA są w stanie obronić zarówno siebie, jak i swoich azjatyckich sojuszników. "Kontynuujemy dodatkowe działania skierowane przeciwko północnokoreańskim groźbom, w tym realizację naszego planu rozbudowy naziemnego systemu przechwytywania i wczesnego ostrzegania" - powiedziała rzeczniczka amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Chodzi o umieszczenie 14 dodatkowych wyrzutni rakiet przechwytujących na Alasce i w Kalifornii. Łącznie będzie ich teraz 44. Koszt tej inwestycji to ponad miliard dolarów.

Oświadczenie o "wejściu w stan wojny" z Koreą Południową opublikowała oficjalna północnokoreańska agencja informacyjna KCNA. Od tej pory każdy spór wewnątrzkoreański ma być rozstrzygany zgodnie z prawem wojennym. "Na Półwyspie Koreańskim wreszcie zakończył się długi okres, kiedy to nie było ani pokoju ani wojny" - głosi oświadczenie, wydane wspólnie przez władze, partię rządzącą i najważniejsze instytucje publiczne.

"To nie jest to żadna nowa groźba. To tylko część serii prowokacyjnych pogróżek" - tak oświadczenie Pjongjangu skomentowało południowokoreańskie ministerstwo do spraw zjednoczenia. Ministerstwo obrony podało z kolei, że w ostatnich godzinach nie zauważono jakichś nadzwyczajnych działań wojskowych wzdłuż po północnej stronie granicy.

Oba państwa koreańskie są de facto w stanie wojny od 60 lat, bowiem ich konflikt z początku lat 50. ubiegłego wieku zakończył się jedynie zawieszeniem broni, a nie traktatem pokojowym.

Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un poprzedniej nocy postawił siły zbrojne swojego kraju w stan najwyższej gotowości. Wojsko ma czekać jedynie na rozkaz. Celem ataków rakietami średniego i dalekiego zasięgu miałyby być między innymi amerykańskie bazy wojskowe na Hawajach i wyspie Guam oraz w Korei Południowej. Kim Dzong Un miał powiedzieć, że "nadszedł czas rozliczenia się z amerykańskimi imperialistami".

Pjongjang rozwścieczyły wspólne ćwiczenia wojsk Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych dwóch amerykańskich bombowców strategicznych B-2 Spirit. Samoloty te są praktycznie niewykrywalne przez radar i mogą wykonywać uderzenia jądrowe. Pokaz siły zorganizowano po coraz częstszych groźbach Korei Północnej.

Kolejna seria gróźb Pjongjangu wobec Stanów Zjednoczonych to także odpowiedź na zaostrzenie przez ONZ sankcji wobec Korei Północnej po przeprowadzeniu przez ten kraj trzeciego testu jądrowego. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa przyjęta na początku marca zaostrzyła sankcje finansowe wobec Pjongjangu oraz ustaliła ścisły katalog dóbr luksusowych, których nie wolno eksportować do Korei Północnej.