W północnokoreańskich bazach rakiet średniego i długiego zasięgu panuje wzmożona aktywność. Donosi o tym południowokoreańska agencja Yonhap, powołując się na źródła wojskowe. Według nich, w bazach pojawiła się wyjątkowo duża liczba żołnierzy i pojazdów. Rodzi to obawy, że Pjongjang zamierza zrealizować swoje groźby i odpalić rakiety.

Kilka godzin temu przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un postawił siły zbrojne swojego kraju w stan najwyższej gotowości. Wojsko ma czekać jedynie na rozkaz do ataku. Rakiety są wycelowane w amerykańskie bazy wojskowe. Północnokoreańska agencja prasowa KCNA podała, że "nadszedł czas wyrównania rachunków z amerykańskimi imperialistami". Celem ataków rakietowych miałyby być między innymi bazy wojskowe na Hawajach i wyspie Guam oraz w Korei Południowej.

To reakcja Kim Dzong Una na udział we wspólnych ćwiczeniach wojsk Korei Południowej i Stanów Zjednoczonych dwóch amerykańskich bombowców strategicznych B-2 Spirit. Samoloty te są praktycznie niewykrywalne przez radar i mogą wykonywać uderzenia jądrowe. Pokaz siły zorganizowano po coraz częstszych groźbach Korei Północnej.

Kolejna seria gróźb Pjongjangu wobec Stanów Zjednoczonych to odpowiedź nie tylko na amerykańsko-południowokoreańskie manewry, ale także na zaostrzenie przez ONZ sankcji wobec Korei Północnej po przeprowadzeniu przez ten kraj trzeciego testu jądrowego. Rezolucja Rady Bezpieczeństwa przyjęta na początku marca zaostrzyła sankcje finansowe wobec Pjongjangu oraz ustaliła ścisły katalog dóbr luksusowych, których nie wolno eksportować do Korei Północnej.