Po raz kolejny nie doszło do rozpoczęcia procesu w sprawie Komisji Majątkowej. Rozprawę odroczono po wniosku czterech oskarżonych o przekazanie sprawy do sądu w Warszawie. Krakowski sąd musi rozpatrzyć wnioski, dlatego po raz drugi nie udało się odczytać aktów oskarżenia 9 osobom.

Obrońcy czterech oskarżonych zaznaczali, że zarzuty wobec ich klientów dotyczą czynów popełnionych w Warszawie i nie są bezpośrednio związane ze sprawą głównego oskarżonego Marka P.

Do wniosku przyłączył się oskarżyciel posiłkowy Ryszard Radziszewski, prezes Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Akt oskarżenia pozostanie w niezmienionej formie, tylko okrojona liczba osób będzie uczestniczyła w jednym procesie a w pozostałym reszta - mówił Radziszewski.

Obrońcy zwracali uwagę, że sprawa wyraźnie dzieli się na dwie części - korupcyjną Marka P. i Piotra P. oraz dotyczącą zarzutów ws. nieprawidłowości w komisji. Wnioskowi sprzeciwiał sie prokurator Piotr Żak z prokuratury okręgowej w Gliwicach. Nie przyspieszy to postępowania, a wręcz spowoduje jego przewlekłość.

W procesie głównym oskarżonym jest Marek P., były funkcjonariusz SB, który był pełnomocnikiem instytucji kościelnych w sprawach toczących się przed komisją majątkową. Miał wyszukiwać rzeczoznawców, którzy zaniżali wartość gruntów, których zwrotów domagał się Kościół. Marek P. działał również na szkodę swoich kościelnych klientów.

Komisja Majątkowa przez 20 lat decydowała o zwrocie Kościołowi katolickiemu nieruchomości zabranych przez władze komunistyczne. Działki odbierano gminom na tajnych posiedzeniach komisji, a od decyzji jej członków nie można było składać odwołań. W wyniku nieprawidłowości w działaniu komisji Skarb Państwa mógł stracić nawet 33 miliony złotych.