Molestowany w dzieciństwie przez księdza Marcin K. chce wytoczyć proces kurii.

Ofiara skazanego za pedofilię księdza Zbigniewa R. chce wytoczyć pierwszy w Polsce proces, w którym będzie domagać się odszkodowania od kurii. "Gdy to się stało, miałem 12 lat" - mówi Marcin K. w rozmowie z Tokfm.pl i przekonuje, że o praktykach księdza wiedzieli jego przełożeni. Obecnie Marcin K. poszukuje prawnika. Twierdzi, że dwóch, do których się zgłosił odmówiło pomocy, kiedy dowiedziało się, że drugą stroną ma być kuria koszalińsko-kołobrzeska.

Marcin K. zgłosił się do prokuratury dopiero gdy skończył 20 lat, a więc tuż przed przedawnieniem się czynu. Podczas procesu zgłosiły się inne ofiary Zbigniewa K., ale tylko jedna zdecydowała się na zeznania. W grudniu 2012 roku ksiądz pedofil został skazany na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności. 20 marca skazany miał pojawi się w areszcie - zamiast tego wpłyną wniosek o odroczenie wykonania kary. Nie znane jest jeszcze jego uzasadnienie.

Wydający wyrok sędzia stwierdził, że Marcin K. może walczyć o zadośćuczynienie w procesie cywilnym. "Odszkodowania zasądzonego w procesie karnym nikt nie może zapłacić za skazanego. Ale jeśli np. rodzic dziecka molestowanego wytoczy księdzu proces cywilny, na którym udowodni zaniedbania ze strony parafii czy diecezji, można by się domagać od niej odszkodowania. Np. że władze wiedziały o czynach tego księdza i nie reagowały czy stwarzały wręcz możliwość intymnych spotkań. Wtedy ksiądz odpowie karnie za pedofilię, a cywilnie diecezja - przekonuje w rozmowie z Wyborcza.pl prof. Marian Filar.

Według Tokfm.pl episkopat sprzeciwia się takiej interpretacji. Kiedy duchowni przyjęli w marcu ubiegłego roku dokument "zero tolerancji dla pedofilów", abp. Michalik stwierdził, ze Kościół nie może poczuwać się do zobowiązań materialnych i odsyła ofiary do winowajców.