Prawicowa opozycja we Francji twierdzi, że zarzuty pod adresem byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego są skandalem politycznym. Chodzi o rzekome przyjęcie pieniędzy na jego kampanię przed wyborami prezydenckimi w 2007 roku.

Według sądu w Bordeaux, Nicolas Sarkozy miałby skorzystać z pomocy finansowej najbogatszej kobiety we Francji Liliane Bettencourt. Opozycja twierdzi, że jest to burza wywołana przez rządzącą lewicę, gdyż Sarkozy jest jedynym i autentycznie groźnym rywalem obecnego prezydenta Francois Hollande'a w walce o fotel w Pałacu Elizejskim.

Podzielona prawica w byłym szefie państwa widzi swojego przywódcę w kolejnych wyborach. Jej zdaniem chodzi jedynie o zszarganie wizerunku ewentualnego przeciwnika Francois Hollande,a, co do którego rządów coraz więcej Francuzów nie kryje rozczarowania i którego popularność gwałtownie spada.

Według sądu w Bordeaux, sztab wyborczy Sarkozy'ego miałby przyjąć od współpracowników Liliane Bettencourt 150 tysięcy euro. Wśród komentatorów odezwały się głosy, że gdyby się to potwierdziło, byłby to jeszcze jeden dowód, że ograniczenia finansowe na kampanie wyborcze we Francji nie dadzą się pogodzić z rzeczywistością.