W Sejmie toczy się walka o większą liczbę kobiet w polityce. Ruch Palikota proponuje aby listy wyborcze z przymusu były zapełnione w połowie przez kobiety, w połowie przez mężczyzn. To jedno z rozwiązań, które zostaną rozpatrzone dziś w Sejmie. Drugim jest metoda zaproponowana przez Parlamentarną Grupę Kobiet. Rozwiązanie suwakowe polega na naprzemiennym układaniu list: kobieta, mężczyzna, kobieta, mężczyzna (i tak dalej)..

Artur Dębski argumentuje, że tylko przymus ustawodawczy pozwoli kobietom przebić się do polityki. Wiceprzewodniczący Ruchu Palikota uważa, że partie w Polsce są, jak to okreslił, "samcze". Aby zmienić sytuację proponuje rozwiązania ustawodawcze, które będą ograniczały i regulowały sytuację prawną. Jak dodaje, "tylko wtedy szklany sufit zostanie zburzony, a nie tylko przesunięty o kilka centymetrów do góry."

Głosy w Platformie Obywatelskiej co do parytetów są podzielone. Jednak mimo to, partia rządząca zamierza głosować za skierowaniem projektu Ruchu Palikota do komisji.

Poseł Andrzej Halicki jest przeciwny tego typu regulacjom. Jak przyznał, "trochę uwłaczają kobietom". Argumentuje, że nie w taki sposób powinno się wspomagać uczestnictwo kobiet w życiu społecznym. Jak dodaje, społeczeństwo będzie postrzegało to jako premiowanie ze względu na płeć.

Z kolei innego zdania jest poseł Krzysztof Kwiatkowski. Jak twierdzi, nie ma tu do czynienia z przymusem ani silnym wsparciem dla kobiet. Argumentuje, że i tak głos na kandydata oddają wyborcy. Polityk dodaje, że w polskim parlamencie jest jeden z najniższych udziałów kobiet ze wszystkich parlamentów krajów Unii Europejskiej.
PiS chce odrzucenia w pierwszym czytaniu projektów dotyczących parytetów. Wiceszefowa partii, Beata Szydło uważa, że kobiety mają możliwość uczestniczenia w życiu publicznym. Jak dodaje: "koleżanki feministki powinny zastanowić się dlaczego nie chcą z niego korzystać". Posłanka spekuluje, że prawdopodobnie kolejną inicjatywą tej grupy będzie przygotowanie ustawy zachęcającej panie aby poddawały się zasadzie suwaka. Wiceszefowa PiS podkreśla, że to nie płeć, a kompetencja i wolna wola powinny decydować o tym kto będzie znajdował się na listach wyborczych.

Z kolei SLD poprze metodę suwakową na listach wyborczych. Szef partii, Leszek Miller, popiera takie rozwiązania. Jak tłumaczy, kobietom należy ułatwiać życie w polityce. Argumentuje, że są na trudniejszej pozycji. Jego zdaniem, jest coś w maksymie, że "kobieta musi być dwa razy lepsza od mężczyzny, żeby zajść w połowie tak daleko".

Szef SLD twierdzi, że obecnie reprezentacja Sejmu nie oddaje tego co widzimy w społeczeństwie. Jak dodaje, wystarczy spojrzeć na salę obrad aby przekonać się, że proporcja płci jaka występuje w społeczeństwie jest zdecydowanie zachwiana.

Obecnie obowiązuje ustawa kwotowa, która zakłada, że na listach nie może być mniej niż 35% kobiet i mężczyzn. Po wprowadzeniu tych zapisów liczba kobiet w Sejmie zwiększyła się o 10 punktów procentowych.