Józef Adamczak do PO wstąpił w 2008 r. Z list partii wybrano go na radnego sejmiku woj. świętokrzyskiego. Po tym jak w 2010 r., będąc pod wpływem alkoholu, wjechał swoją toyotą do rowu, zawieszono jego członkostwo, odebrano funkcje. Pod koniec 2012 znowu powrócił do łask kolegów z partii. Jest wiceszefem PO w powiecie i kierownikiem jednego z zakładów. I to pomimo, że nadal ma status osoby karanej - podaje "Gazeta Wyborcza".

W 2010 r. były działacz Samoobrony wjechał w rów, a jego samochód dachował. Okazało się, że ma we krwi prawie promil alkoholu. Ówczesny radny został zawieszony w prawach członka PO i stracił stanowisko kierownika placówki terenowej KRUS w Opatowie. Został też, jak podaje dzisiejsza "GW", skazany przez sąd na karę grzywny.

Działacz w grudniu 2012 r. został jednak kierownikiem Zakładu Gospodarki Komunalnej w Obrazowie. Przywrócono mu także prawa członkowskie i funkcję wiceprzewodniczącego w powiecie sandomierskim. - Bardzo brzydko postąpił, w pamięci ludzi to zostaje, ale już odpokutował. Mam z Ministerstwa Sprawiedliwości zaświadczenie, że nie jest osobą karaną - tłumaczy GW Marzena Okła-Drewnowicz, szefowa PO w regionie. Pokazała też kopię tego zaświadczenia wydanego 30 maja 2012 r. przez KRK przy Sądzie Okręgowym w Tarnobrzegu.

Tymczasem sędzia Marcin Chałoński, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Kielcach, przekonuje, że Adamczak powinien we wspomnianym rejestrze figurować i nie wiadomo, dlaczego go w nim nie ma. A wyrok w jego sprawie - roczny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych, 3 tys. zł grzywny i drugie tyle nawiązki na rzecz stowarzyszenia zajmującego się pomocą ofiarom wypadków - na pewno nie uległ zatarciu.