Jak donosi Gazeta.pl, Okręgowa Rada Adwokacka prowadzi postępowanie w sprawie naruszenia zasad etyki adwokackiej przez mecenasa Michała Tomczaka, obrońcę, a prywatnie ojca oskarżonego o podpalenia samochodów w Warszawie Jacka T.

Chodzi o sprawę zatrzymanego w ubiegłą niedzielę 24-letniego Jacka T., który jest podejrzany o podpalenie pięciu samochodów na ulicy Oleandrów w centrum Warszawy.

Mężczyzna jest też oskarżony o podpalanie samochodów na tej samej ulicy, tyle że rok wcześniej. Podkładał ogień pod autami w Ursusie. Proces w tej sprawie zaczął się 9 stycznia 2013 r. Tego samego dnia sąd zdecydował o zwolnieniu z aresztu Jacka T. po wpłaceniu 200 tys. zł kaucji. W areszcie T. spędził więc niemal 9 miesięcy. I od razu zaczął znowu podpalać.

Ojciec wpada w szał

Wcześniej, 22 listopada, obrońcy Jacka T. - w tym jego ojciec, mec. Michał Tomczak - i prokuratura spotkali się w sądzie sprawie przedłużenia tymczasowego aresztowania dla rzekomego podpalacza.

Gazeta.pl dotarła do protokołu sądowego z tego spotkania, który zaczyna się od słów: "salę opuścili Michał Tomczak oraz Karolina Kocemba, a przed ich wyjściem miały miejsce następujące wydarzenia, które ze względu na ich burzliwy przebieg, nie mogły być od razu zaprotokołowane".

Kiedy Michał Tomczak dowiedział się, ze areszt dla jego syna zostanie przedłużony, wpadł w szał: "Kto jest referentem w tej sprawie?! - krzyczał. - Dlaczego pani przydzielono tę sprawę, dlaczego nie orzeka sędzia referent [ten, któremu ją przydzielono, czyli Piotr Ermich]?! Czy taką macie praktykę?!".

Adwokat miał być pobudzony i agresywny, wyrwał sędzi z rąk ostatni tom akt i cisnął nim o stół. Sędzina dwukrotnie naciskała przycisk alarmowy, jednak ochrona nie przychodziła.

Wspólniczka Tomczaka mec. Karolina Kocemba próbowała wyprowadzić go z sali, ale ten nie reagował. Gazeta.pl cytuje fragment protokołu: "Przewodnicząca [składu sędziowskiego] obawiała się, że zostanie zaatakowana fizycznie. Odsunęła się więc od stołu sędziowskiego, by nie być w zasięgu rąk adw. Tomczaka, który jakby starał się znaleźć w bezpośredniej bliskości jej osoby. Na szczęście adw. Kocemba zagradzała mu swoim ciałem dojście, by nie znalazł się w bezpośredniej bliskości Przewodniczącej. (...) Przewodnicząca oświadcza, że czuła się zagrożona i obawiała się, że ze strony adw. Tomczaka, który według niej był w furii i nie panował nad swoimi emocjami, dojdzie do ataku fizycznego na jej osobę".

Kocembie udało się w końcu wypchnąć Tomczaka z sali. W tym samym momencie na miejsce dotarła ochrona, która przypilnowała, żeby krewki adwokat opuścił salę.

Źródło: Gazeta.pl