O tym, jak się robi program telewizyjny o świcie, opowiada szefowa „Kawy czy herbaty?” Agnieszka Prokopowicz.

Załóżmy, że jest piątek godz 6.30. „Kawa czy herbata?” trwa już ponad pół godziny.Według scenariusza za chwilę prowadzący ma przeprowadzić rozmowę z kolejnym gościem, znanym aktorem. Ten jednak jeszcze nie pojawił się w studio. Co robi ekipa programu?

Agnieszka Prokopowicz: To zależy od tego, czy gość już do nas jedzie. Jeżeli tak, to prowadzący dostaje informację: „Przedłużaj, gość będzie za chwilę”, i po prostu lekko przesuwamy daną rozmowę. Bywa też tak, że puszczamy gości z późniejszych rozmów wcześniej, jeśli są obecni.

Kiedy jednak gość w ogóle nie przyjeżdża?

W takich skrajnych przypadkach przydaje się zaproszenie dwóch osób do rozmowy na ten sam temat. To najlepszy backup.

Komu jest najtrudniej pojawić się w studio?

Na pewno aktorom i muzykom, bo ich życie wygląda trochę inaczej niż nasze. Bywa, że bronią się, jak mogą, żeby nie przyjść do programu. Jesteśmy jednak dla nich, mimo pory dnia, atrakcyjni, bo staramy się zapraszać gości nie tylko na trzyminutową rozmowę, lecz także na dłużej. Dostają kilka wejść, wypowiadają się na różne tematy.

Wróćmy do naszego piątkowego wydania „Kawy czy herbaty?”. Jak się do niego przygotowujecie?

Spotykamy się już w poniedziałek. Planujemy główne tematy, najważniejszych gości. Oczywiście zostawiamy sobie miejsce na historie, które mogą wydarzyć się nagle, na kilkanaście godzin przed programem. Tak było kilka tygodni temu, kiedy umarł kard. Józef Glemp. Dowiedzieliśmy się o tym w środę po godz. 22 i cały scenariusz najbliższego programu trzeba było przerobić.

Na co zwracacie uwagę przy pisaniu scenariusza audycji?

Tematy zależne są od wydarzeń politycznych, kulturalnych, pogody. Jeżeli danego dnia jest jakieś święto, to oczywiście też uwzględniamy je w scenariuszu. Wiele zależy również od prowadzących. Na przykład w poniedziałki, kiedy gospodarzem „Kawy czy herbaty” jest Beata Tadla, poruszane są przede wszystkim sprawy społeczno-polityczne. Przy czym Beata stara się pokazać polityków od mniej znanej, prywatnej strony.

Politycy chętnie przyjmują zaproszenia do rozmów niepolitycznych?

Wielu z nich tak. Na przykład minister Janusz Piechociński bardzo ciekawie i chętnie opowiadał u nas o tym, jakim jest zapalonym grzybiarzem. Przyniósł nawet własnej produkcji grzybki w zalewie. Z kolei Andrzej Halicki przyszedł ze swoim gigantycznym dogiem, bo jest hodowcą psów. Oczywiście pies został od razu gwiazdą w całym studio.

O której godzinie rusza przygotowanie programu, żeby mógł wystartować przed szóstą rano?

Pion technologiczny, make-up, styliści, prowadzący i wydawcy przychodzą najwcześniej, jeszcze przed piątą rano. Czasami uda się nawet zrobić jakąś próbę przed startem. Zaproszony gość powinien być na pół godziny przed wejściem na wizję. Oczywiście w przypadku kobiet czas przygotowania bywa dłuższy.

W innych programach porannych w polskiej telewizji, a także w zagranicznych nie widzi się raczej pojedynczych prowadzących. Dlaczego w „Kawie czy herbacie?” jest inaczej?

W Niemczech wciąż najpopularniejsze programy prowadzą pary, w USA podobnie. We Francji nawet trzy osoby. My doszliśmy do wniosku, że mamy tak silne osobowości, iż doskonale poradzą sobie same. Dlatego od stycznia stawiamy na pojedynczych gospodarzy. Maciej Kurzajewski jest idealnym przykładem samowystarczalnego wulkanu energii. Podobnie jak Paulina Chylewska.

Jaki jest odzew widzów na tę zmianę?

Bardzo dobry. Od momentu przejścia na pojedynczych prowadzących podniosła się nam oglądalność. Ważne też, że dla samych gospodarzy programu to dodatkowa mobilizacja. Chcą być jeszcze lepsi, bo zdają sobie sprawę, że wszystko jest na ich barkach. Nie można liczyć na drugą stronę.

Co pani podoba się w zagranicznych programach tego typu?

Między innymi to, że ceni się doświadczenie. Za oceanem wielu prowadzących ma ponad 60 lat. Za sobą spory bagaż przeżyć, wiele widzieli. U nas taką wyjątkową osobą jest choćby Jerzy Kisielewski, który prowadzi przeglądy prasy. Jest doskonały, z tyloma ciekawymi ludźmi rozmawiał, tyle widział, że chyba nic go już nie zaskoczy. To wielka wartość.

Charakterystyczna dla programów w stylu „Kawa czy herbata?” jest pewna powtarzalność. Co kilkadziesiąt minut wiadomości, pogoda...

W naszym przypadku to bardzo ważne, bo nasi widzowie to przede wszystkim osoby pracujące. Ci, którzy zbierają się do wyjścia i przez te pół godziny szykowania chcą wiedzieć, czy na przykład muszą wyjść wcześniej, bo załamała się pogoda i trzeba odśnieżyć samochód. Co ważnego wydarzyło się w ostatnich godzinach na świecie, jakie jest dzisiaj święto i co istotnego piszą gazety – tę skondensowaną wiedzę chcemy podawać im w przystępny sposób.

To załóżmy jeszcze, że jesteśmy już po naszej piątkowej audycji.

To oznacza, że w najbliższy sobotni poranek moja cała rodzina z czwórką dzieci na czele będzie dla mnie wyrozumiała i da się wyspać.