Joachim Brudziński w Radiu ZET skrytykował akcję billboardową KPH, w której rodzice występują wraz ze swoimi homoseksualnymi dziećmi. - Bardzo współczuję tym rodzicom. (...) Nic mnie nie interesuje czy syn znanego, cenionego i lubianego przeze mnie aktora jest gejem. Niespecjalnie mnie ten temat ani parzy, ani ziębi – stwierdził poseł Prawa i Sprawiedliwości i dodał, że „jeżeli dziecko jest wychowywane w oparciu o pewien kanon wartości” to szansa, że będzie homoseksualistą, jest mniejsza. Stwierdził również, że dla niego informacja, że jego dzieci są homoseksualistami, byłaby "nieszczęściem".

- Ja nie chciałbym, aby moje dzieci okazały się osobami o innych preferencjach seksualnych. Chciałbym, aby moje córki miały normalne rodziny, chciałbym być dziadkiem – mówił na antenie Brudziński. Stwierdził, że gdyby jednak się okazało, że jego dzieci są homoseksualistami to "nie ekscytowałby tym opinii publicznej": - Na pewno nie wywieszałbym zdjęć i nie ogłaszałbym całemu światu o tym, w moim odczuciu, nieszczęściu – powiedział Brudziński.

W dalszej części rozmowy Brudziński zasugerował, że istnieje związek między wychowaniem dzieci a prawdopodobieństwem ich homoseksualizmu. - Mam nadzieję, że akurat mnie, ani moich najbliższych nigdy to nie dotknie, bo staram się wychowywać swoje dzieci – mówił Brudziński. - Myślę, że jeżeli dziecko jest wychowywane w oparciu o pewien kanon wartości, ma przykład tego jak ważna jest rodzina, szacunek, miłość własnych rodziców, to wtedy ten problem jest znacznie mniejszy – dodał.

Brudziński zastrzegł jednak, że jest przeciwko dyskryminacji homoseksualistów, ale przeciwko akcjom „afirmacyjnym”, jak akcja Kampanii Przeciw Homofobii. - Jako demokrata do szpiku kości jestem za równością praw dla wszystkich obywateli, niezależnie od ich poglądów politycznych, przekonań religijnych, czy ich preferencji seksualnych, ale jako konserwatysta jestem z kolei przeciwnikiem afirmacji tego typu zachowań, a tę kampanię odbieram jako afirmacyjną – wyjaśnił.