Była to największa katastrofa w historii polskiego lotnictwa wojskowego. Pod Mirosławcem, gdy rozbił się samolot CASA, zginęło 20. żołnierzy, w tym 16. wysokiej rangi oficerów.

5 lat temu, 23 stycznia 2008 roku pod Mirosławcem w Zachodniopomorskiem rozbił się wojskowy samolot CASA. Leciał z Warszawy przez Powidz i Krzesiny do Mirosławca, następnie miał polecieć do Świdwina i zakończyć lot w Krakowie. Do lądowania w Mirosławcu maszyna podchodziła dwukrotnie. Spadła na las około 300 metrów od lotniska i zapaliła się.

Komisja badająca przyczyny katastrofy uznała, że jej bezpośrednią przyczyną było nieświadome doprowadzenie przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu. To spowodowało postępujący spadek siły nośnej, gwałtowne zniżanie z utratą kierunku i wreszcie zderzenie samolotu z ziemią. Komisja ustaliła, że katastrofę spowodował też niewłaściwy dobór załogi, niewłaściwa współpraca załogi w kabinie i niekorzystne warunki atmosferyczne.

Według komisji, na katastrofę wpływ miało też wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia, która informowała załogę o przejściu przez poszczególne progi wysokości podczas zniżania w czasie obu podejść do lądowania. Wskazano też, że system nawigacyjny, w jaki wyposażony był samolot, nie mógł być użyty, bo system ten nie działał na lotnisku w Mirosławcu.

Śledztwo umorzono

Śledztwo w sprawie katastrofy samolotu CASA zostało umorzone przez prokuraturę w kwietniu 2011 roku. We wrześniu decyzję tę podtrzymał Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie. Umorzone postępowanie dotyczyło ppłk. Leszka L., ówczesnego dowódcy 13. eskadry lotnictwa transportowego z Krakowa. W czasie śledztwa usłyszał on zarzut nieumyślnego niedopełnienia obowiązków organizatora lotu.

Umorzono także postępowanie wobec kapitana samolotu CASA, kpt. pilota Roberta K., który zginął w katastrofie. Miał on nieumyślnie spowodować wypadek w ruchu powietrznym.

Śledztwo wykazało, że samolot był sprawny technicznie, a warunki pogodowe były wystarczające do odbycia lotu. Zawinił natomiast brak właściwego współdziałania między załogą samolotu a kontrolerem zbliżania i precyzyjnego podejścia. Zdaniem śledczych, piloci byli przekonani, że zniżają się w prawidłowy sposób na prawidłowej ścieżce i nie odczuli przechylenia samolotu.

Pod koniec 2011 roku ministerstwo obrony zawarło ugodę na wypłatę odszkodowań rodzinom ofiar.