Śledztwo dotyczące połączeń z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego po katastrofie w Smoleńsku zostało przedłużone do połowy lutego 2013 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie czeka m.in. na odpowiedź z Rosji na wysłany w listopadzie wniosek o pomoc prawną.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prok. Dariusz Ślepokura powiedział PAP w środę, że wniosek o pomoc prawną został wysłany w połowie listopada. "Celem wniosku jest uzyskanie od rosyjskiego operatora telefonii komórkowej wydruku wykazu połączeń zrealizowanych przez numer telefonu należący do Lecha Kaczyńskiego w okresie od 10 do 12 kwietnia 2010 r." - zaznaczył.

Prokurator dodał, że aktualny termin śledztwa został przedłużony do 11 lutego 2013 r. "W tej sprawie nadal trwają przesłuchania świadków, nadal też oczekujemy na materiały z prokuratury wojskowej, w szczególności na protokół z oględzin miejsca katastrofy z opisanym miejscem odnalezienia telefonu prezydenta" - powiedział.

O wniosku wystosowanym do FR jako pierwsza poinformowała TVP Info. Według TVP Info prokuratura będzie starała się ustalić m.in., kto znalazł telefon prezydenta.

Kto manipulował przy telefonie?

Postępowanie dotyczące połączeń z telefonu prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. po katastrofie w Smoleńsku podjęła w połowie maja br. Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Ma ona wyjaśnić, kto mógł użyć tego telefonu. Informacje o "manipulacjach" przy telefonie Lecha Kaczyńskiego 10 i 11 kwietnia 2010 r. w Rosji i odsłuchiwaniu poczty głosowej pojawiły się w mediach na początku maja.

"W wyniku przeprowadzonych czynności procesowych ustalono, że w dniu 10 kwietnia 2010 r., po katastrofie, miały miejsca dwa połączenia wychodzące: pierwsze o godz. 12.46, a drugie o godz. 16.24 czasu polskiego; a w dniu 11 kwietnia 2010 r. jedno połączenie wychodzące o godz. 12.18 czasu polskiego z telefonu użytkowanego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego właścicielem była Kancelaria Prezydenta, i były to połączenia z pocztą głosową" - informowała wtedy prokuratura wojskowa.

Przestępstwo kradzieży impulsów

Prokuratura pod koniec maja otrzymała oficjalny wniosek Kancelarii Prezydenta RP o ściganie osoby łączącej się z pocztą głosową telefonu prezydenta. Ponieważ aparat był własnością kancelarii, to ona składała wniosek co do przestępstwa kradzieży impulsów. Prokuratura okręgowa otrzymała także materiały i dowody z prokuratury wojskowej oraz ABW - m.in. zapoznano się z trzema opiniami ABW dotyczącymi telefonu L. Kaczyńskiego.

W połowie czerwca wniosek o ściganie w sprawie "bezprawnego uzyskania dostępu do informacji" z poczty głosowej telefonu złożył także Jarosław Kaczyński. Brat zmarłego tragicznie prezydenta ma w tym śledztwie status "wykonującego prawa pokrzywdzonego".

Sprawa dotyczy "włączenia się w dniu 10 i 11 kwietnia 2010 r. na terytorium Federacji Rosyjskiej przez nieustaloną osobę do telefonu komórkowego Nokia 6310i obsługującego numer abonencki (...) i uruchomienia impulsów na cudzy rachunek na szkodę Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej". Wyjaśnia się też, czy doszło do popełnienia przestępstwa uzyskania przez kogoś dostępu do informacji w telefonie lub na karcie SIM dla niego nie przeznaczonej poprzez przełamanie albo ominięcie elektroniczne zabezpieczeń. Za taki czyn, opisany w art. 267 par. 1 Kodeksu karnego, grozi do 2 lat więzienia.

Prokuratura wcześniej informowała też, że przesłuchane będą m.in. osoby, które 10 kwietnia 2010 r. dzwoniły na prezydencki telefon - chodzi o ustalenie, czy telefon był wtedy aktywny.

Wcześniej - w grudniu zeszłego roku - stołeczna prokuratura okręgowa odmówiła, z powodu braku cech przestępstwa, wszczęcia śledztwa w sprawie domniemanej kradzieży impulsów na szkodę Kancelarii Prezydenta RP. W maju Prokuratura Generalna poleciła jednak stołecznej prokuraturze apelacyjnej przeanalizowanie tej decyzji. Po analizie prokuratura apelacyjna uznała, że decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa była przedwczesna.