Prokuratura dotarła do nowych tropów w sprawie zamordowanej Magdy z Sosnowca. Jak donosi Fakt, śledczy ustalili, że zwłoki dziecka najpierw zostały ukryte w innym miejscu, a dopiero potem ktoś przeniósł je na gruzowisko w parku przy ul. Żeromskiego w Sosnowcu. I nie była to matka dziewczynki Katarzyna W.

Od początku śledztwa były wątpliwości co do wiarygodności zeznań Katarzyny W., która twierdziła, że zwłoki córeczki ukryła w parku, ale nie potrafiła wskazać tego miejsca.

Śledczy zaczęli podejrzewać, że kobiecie ktoś pomagał ukryć zwłoki lub też zrobił to sam bez jej udziału.Taką wersję potwierdza fakt, że zwłoki dziecka były zakopane w bardzo twardej ziemi - temperatura na zewnątrz sięgała wtedy 20 st C. Ponadto ciało było dodatkowo przygniecione ciężkim kamieniem. Wątpliwe jest, by drobna kobieta mogła sama ukryć w ten sposób zwłoki córki.

Wszystkie te wątpliwości skłoniły śledczych do zlecenia dwóch opinii - mineralogicznej i klimatycznej. Pierwsza ekspertyza polegała na zbadaniu składu gleby pobranego z ubranka Madzi i porównaniu go z drobinami z ubrania jej matki. Drugie badanie miało potwierdzić, kiedy naprawdę zginęła dziewczynka. Na podstawie stanu rozkładu zwłok dziecka eksperci próbowali oszacować, czy Madzia zmarła w dniu, o którym mówi Waśniewska.

Wyniki obu badań ma już prokuratura. Na razie jednak ich nie ujawnia, ponieważ śledczy czekają na dwie kolejne ekspertyzy. Nie dotyczą one bezpośrednio zwłok Madzi, ale innych tropów, do których dotarli śledczy.

Według informatorów Faktu, jest mało prawdopodobne, by Katarzynie W. ktoś pomagał w zabójstwie córki. Jest jednak niemal pewne, że kobieta sama nie ukryła ciała dziecka.