Według ostatnich danych, Chińczycy posiadają największe na świecie indywidualne oszczędności. Każdy obywatel tego kraju przeciętnie oszczędza 52 proc. swoich dochodów, podczas gdy średnia światowa jest poniżej 20 proc. Chińczycy oszczędzają przede wszystkim na mieszkanie.

Eksperci uważają, że jest to podstawowa przyczyna słabego rozwoju wewnętrznej konsumpcji, co przy obniżonym popycie na chińskie towary na rynku międzynarodowym, jest poważnym utrudnieniem na drodze dalszego rozwoju chińskiej gospodarki.

"Oszczędzanie dużej części z każdej zarobionej sumy to nawyk i konieczność" - powiedziała PAP Wang Li, pracująca w pekińskim biurze turystyki międzynarodowej.

"Każdą zarobioną sumę niosę natychmiast do mojego banku, bo wtedy czuję się bezpieczna. Pochodzę z odległej prowincji i w Pekinie nie mam żadnego ubezpieczenia, ani zdrowotnego ani społecznego. Za wszystko muszę płacić sama, a więc muszę się jakoś zabezpieczyć." - dodała.

Jej starszy brat, Wang Li powiedział, że większość dawnych oszczędności wydał na ślub i wesele, ale od dwóch lat razem z żoną odkładają regularnie co miesiąc ponad połowę swych pensji. "Chcielibyśmy kiedyś kupić mieszkanie. To jest nasz jedyny i wymarzony cel, ale ceny mieszkań galopują w takim tempie, że nie jesteśmy w stanie za nimi nadążyć" - powiedział.

"Zarabiam dość dobrze - ponad 6000 juanów (około 3 050 zł) miesięcznie, ale metr kwadratowy mieszkania w Pekinie kosztuje obecnie ponad 30 tys. juanów (około 15,3 tys. zł). Moja pensja wystarcza na zakup jednej piątej metra. Żeby kupić 100-metrowe mieszkanie musiałbym pracować przez prawie 40 lat. Ale pewnie i tak bym nie zdążył - bo ceny nieustannie rosną." - skarżył się Wang.

Zdaniem socjologów mieszkanie to największy wydatek życiowy rodziny i podstawowy cel oszczędności. Jednak ceny mieszkań są zupełnie niedostępne dla ludzi o przeciętnych zarobkach, ponieważ według ogólnie przyjętych zasad, przy zakupie mieszkania należy wpłacić ponad połowę jego wartości przed wprowadzeniem się, a dopiero na resztę można dostać kredyt hipoteczny.

Ekonomista z Uniwersytetu Pekińskiego, Zhao Longkai powiedział gazecie Renmin Ribao, że jest to podstawowy dowód na to, jak niepewni swej przyszłości są młodzi ludzie. "Bez odpowiedniego systemu pomocy społecznej, niewiele osób będzie mogło zaoszczędzić na własną emeryturę i koszty opieki lekarskiej. To szczególnie bolesne dla średniego pokolenia, które w normalnych warunkach powinno być siłą napędzającą rynku konsumpcji. Oni muszą nie tylko oszczędzać, aby mieć na opiekę zdrowotną dla swoich rodziców, ale również zabezpieczyć byt i edukację swoich dzieci" - zaznaczył

Według doniesień agencji Xinhua ceny gruntów w największych chińskich miastach znowu poszły w górę. W Szanghaju w prestiżowej dzielnicy Huangpu za metr kwadratowy działki zapłacono rekordową sumę w tym roku, 36 176 juanów (około 18 363 zł).

Dyrektor China Real Estate Information Corporation, Xue Jianxiong powiedział, że działka zostanie przeznaczona na budowę luksusowego apartamentowca, gdzie cena jednego metra kwadratowego wyniesie około 70 tys. juanów (ponad 35 tys. zł).

Podobnie wysokie ceny są również w Pekinie. Ostatnio za metr działki w okolicach trzeciej obwodnicy (centrum miasta - około 5 km od Zakazanego Miasta) zapłacono ponad 33 tys. juanów (ponad 15 tys. zł). Rekord roku pobiła cena działki w dzielnicy Haidian, za którą w lipcu zapłacono 42 tys. juanów (ponad 21 tys.zł.).

Dla emigrantów z terenów rolniczych, którzy przenieśli się do wielkich miast są dodatkowe utrudnienia związane z wprowadzonym przez władze chińskie w 1957 systemu "hukou". Przypisuje on mieszkańców do ich miejsc urodzenia. Przybysze z prowincji zmuszeni są do załatwiania wszelkich formalności urzędowych w miejscu oficjalnego zameldowania. Nie obejmuje ich opieka socjalna, lekarska i system edukacji wielkich miast. W związku z tym, ich koszty utrzymania w metropoliach są dużo wyższe od urodzonych na miejscu. Oznacza to również praktyczną rezygnację z kupna mieszkania i stałego osiedlenia się w wielkich metropoliach.