Ulicami Warszawy przeszedł w niedzielę Marsz Niepodległości. Choć na początku doszło do zamieszek, a policja użyła broni gładkolufowej, potem demonstracja była spokojna. Na komisariaty zostały doprowadzone 132 osoby, rannych zostało ośmioro funkcjonariuszy.





Marsz Niepodległości rozpoczął się po godz. 15.30 na rondzie Dmowskiego w Warszawie. Jednak jego uczestnicy maszerowali spokojnie tylko kilkanaście minut, po czym doszło do burd.

Podczas przemarszu ul. Marszałkowską, na wysokości ul. Żurawiej, w stronę policji zaczęto rzucać racami, petardami, kamieniami, kostkami brukowymi, koszami na śmieci i butelkami. Policyjny kordon wstrzymał przemarsz, część uczestników skręciła w ul. Żurawią, część na krótko usiadła na torowisku tramwajowym.

Organizatorzy przez megafony nawoływali, by nie dać się sprowokować - kilka razy inicjowali śpiewanie hymnu narodowego i "Roty". Policja apelowała do uczestników manifestacji o zachowania zgodne z prawem i o opuszczenie miejsca przez osoby postronne, chronione immunitetem i dziennikarzy.

Według jednego z organizatorów marszu, prezesa Młodzieży Wszechpolskiej Roberta Winnickiego, do burd doszło, gdy pojawiło się kilku zamaskowanych ludzi, którzy nie chcieli się wylegitymować; to oni zaatakowali kordon policji. Przez głośniki organizatorzy kilkukrotnie mówili o policyjnej prowokacji.

"Dawno takiej absurdalnej rzeczy nie słyszałem" - powiedział już po marszu rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski. "Nie sposób zgodzić się ze stwierdzeniem, jakoby policjanci mieliby atakować swoich kolegów i koleżanki. Oni woleliby, żeby ten dzień przebiegał spokojniej i woleliby spędzić go razem ze swoimi rodzinami, aniżeli być zmuszonym do interwencji wobec bandytów, którzy rzucali w nich kamieniami" - powiedział Sokołowski.

Jak relacjonował rzecznik KSP asp. Mariusz Mrozek, w pewnym momencie na czele Marszu Niepodległości zebrała się grupa chuliganów, którzy dążyli do wywołania zamieszek, byli agresywnie nastawieni do innych osób, w tym do policjantów. "Wbiegali w boczne uliczki, tam atakowali policjantów i tam dochodziło do starć" - dodał.

Rzecznik KSP poinformował, że w policja była zmuszona do użycia broni gładkolufowej i miotaczy gazu pieprzowego.

Jeszcze zanim doszło do zamieszek, tłum skandował antypolicyjne okrzyki. Oprócz tego słychać było skandowanie: "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", "Narodowa duma", "Nasza polskość, naszą chlubą" oraz śpiew "Biało czerwone - to barwy niezwyciężone" i "A na drzewach zamiast liści będą wisieć anarchiści". Raz po raz wybuchały petardy i odpalano race.

W zamieszkach na ul. Marszałkowskiej rannych zostało ośmioro funkcjonariuszy, w tym policjantka, która została uderzona butelką w głowę. Do policjantów zabezpieczających demonstrację wezwano pogotowie, które udzieliło rannym pierwszej pomocy.

Jak poinformowała PAP rzeczniczka mazowieckiego urzędu wojewódzkiego Ivetta Biały, pogotowie interweniowało 16 razy, sześć osób trafiło do szpitali. Ucierpiał też dziennikarz TVP, któremu zniszczono sprzęt.

Wieczorem policja poinformowała, że do jednostek doprowadzono 132 osoby. "Wśród nich są osoby, które dopuściły się czynnej napaści na funkcjonariuszy" - poinformował Mrozek.

Po ok. 40-minutowej przerwie spowodowanej zamieszkami Marsz ruszył dalej. Taką decyzję podjęto po rozmowach przedstawicieli stołecznego magistratu i policji z organizatorami demonstracji.

Na placu Na Rozdrożu uczestnicy Marszu Niepodległości złożyli kwiaty przed pomnikiem Romana Dmowskiego, odśpiewali hymn i "Rotę". Towarzyszyły temu wybuchy petard; odpalono race.

Marsz zakończył się wiecem na Agrykoli. Organizatorzy wyrazili zadowolenie, że demonstracja odbyła się mimo przeszkód i przebiegła w sposób zorganizowany.

Krzysztof Bosak ze Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" mówił do zgromadzonych, że sam był świadkiem, jak przedstawiciel władz miasta naciskał na organizatora, by rozwiązać marsz już na samym jego początku, po tym, jak doszło do zamieszek w okolicach ronda Dmowskiego. "Marsz jest symbolem tego, że odzyskujemy powoli niepodległość duchową, której Polakom tak brakowało, odzyskujemy kontakt ze swoją własną tradycją" - dodał.

Organizatorzy ogłosili "wielki narodowy nabór do Straży Marszu Niepodległości", aby mieć własną służbę do ochrony. Zapowiedzieli ponadto, że od poniedziałku zaczną "drążyć temat" kosztów marszu prezydenckiego - będą chcieli policzyć, ile każdego z podatników kosztował marsz, który w ich ocenie był imprezą partyjną. Uczestnicy Marszu zareagowali na tę zapowiedź okrzykami "złodzieje".

"Naszą powinnością jest powołanie szerokiego ruchu społecznego" - ocenił lider Obozu Narodowo-Radykalnego Przemysław Holocher. Z kolei prezes Młodzieży Wszechpolskiej Robert Winnicki zapowiedział, że powinien to być "olbrzymi ruch społeczny na wzór +Solidarności+ - Ruch Narodowy+". "Ten Ruch Narodowy dzisiaj wyruszy w Polskę" - podkreślił.

Winnicki przypomniał, że hasło Marszu brzmi "Odzyskać Polskę". To - jego zdaniem - oznacza "zorganizować naród i obalić republikę Okrągłego Stołu". "Nie będzie żadnego okrągłego stołu, nie będzie porozumienia i nie będzie grubej kreski" - podkreślił Winnicki. "Chcemy zbudować siłę, której lewaki, liberałowie, pedały się boją. Chcemy zbudować polską narodową siłę" - przekonywał.

Członek zarządu stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" b. poseł Artur Zawisza przekonywał, że uczestnicy Marszu zebrali się, aby walczyć o niepodległość, zaś drugi marsz prezydencki był "fałszywy" i "jedynie celebrował niepodległość".

Według szacunków służb porządkowych w Marszu Niepodległości uczestniczyło ok. 20 tys. osób. Sami organizatorzy na Agrykoli mówi o ponad 100 tysiącach demonstrantów. Byli wśród nich przedstawiciele Polonii, a także delegacje z zagranicy, m.in. z Węgier.

Wśród uczestników Marszu były grupki młodych ludzi w kominiarkach, widoczne były też emblematy klubów piłkarskich. Słychać było okrzyk "Donald matole - twój rząd obalą kibole" i hasło znane z zamieszek przed czerwcowym meczem Polska-Rosja - "Ruska k...". Skandowano również: "Precz z Unią Europejską", "Bohaterom cześć i chwała", "Narodowy radykalizm", "Narodowe Siły Zbrojne-NSZ", "Wielka Polska, narodowa", "Jestem dumny, że jestem Polakiem", "Tylko idiota głosuje na Palikota" oraz "Komorowski - zdrajca Polski".

Uczestnicy marszu nieśli kilkunastometrową biało-czerwoną flagę. Na transparentach widać było portrety Romana Dmowskiego oraz nazwy Obozu Narodowo-Radykalnego i Młodzieży Wszechpolskiej.