Formalnie przekazano go do użytkowania prawie rok temu, ale bez pozwolenia na płytę boiska. Tuż przed Euro były nerwy, bo m.in. szwankowała łączność. Niedawno na murawie pływali angielscy piłkarze. W końcu minister Joanna Mucha rozwiała wątpliwości, co jest nie tak ze Stadionem Narodowym. – Wciąż jest w budowie – wyznała na posiedzeniu sejmowej komisji sportu.

Ale to nie koniec zaskakujących informacji. Istnieją aż trzy protokoły końcowe oddania areny. Narodowe Centrum Sportu wielokrotnie zapewniało, że stadion dopuszczono do użytkowania. – Jeśli pan nie zauważył, to odbyła się na stadionie duża, międzynarodowa impreza – komentuje NCS pytanie dziennikarza DGP. Jednak według posła Jerzego Polaczka NCS oświadczyło, że nie było protokołu odbioru końcowego, a tylko „projekt protokołu”. Z kolei minister Mucha używa określenia „nieprawomocnego protokołu odbioru”.
Dwa protokoły zostały podpisane w czasie trwania Euro, a z podwykonawcami po zakończeniu turnieju. – Dochodzę do wniosku, że samo Euro i wszystkie pozostałe imprezy odbyły się na placu budowy, a instytucje jak sanepid, nadzór budowlany, straż pożarna zostały wprowadzone w błąd przez NCS i dzięki temu dały pozwolenia na użytkowanie – komentuje Polaczek. Co ciekawe, z jednej strony NCS informuje te instytucje o zakończeniu budowy, z drugiej – w stosunku do wykonawców upiera się, że budowa nie została zakończona i nalicza maksymalne kary przewidziane w kontrakcie.
Opinii Polaczka o wprowadzeniu w błąd nie podziela specjalizujący się w prawie budowlanym adwokat Michał Gruca.
– Nie wiemy do końca, co miała na myśli minister Mucha, ani nie znamy szczegółów umowy. Teoretycznie możliwa jest sytuacja, że odbiór końcowy się nie odbył nie ze względu na to, że na stadionie są prowadzone prace budowlane, ale dlatego że nie dokonano wszystkich przewidzianych umową rozliczeń albo inwestor nie zdążył przekazać dokumentacji obiektu – mówi DGP Gruca.