Kobiety, które walnie przyczyniły się do zwycięstwa Baracka Obamy w 2008 r., mogą również przesądzić wynik starcia o Biały Dom w najbliższy wtorek. Jeszcze do niedawna Obama miał wśród nich zdecydowaną przewagę nad Romneyem, ale ostatnio wyraźnie stopniała.

Cztery lata temu demokratycznego kandydata do Białego Domu Baracka Obamy poparło 56 proc. kobiet, które uczestniczyły w wyborach, a jego republikańskiego rywala Johna McCaina tylko 43 proc.

Mitt Romney / Bloomberg / Andrew Harrer

Analitycy wskazują, że wobec minimalnej różnicy w sondażach między obu kandydatami, głosy kobiet mogą przesądzić o wyniku tegorocznych wyborów. Obama ma wciąż w tej grupie wyborców niewielką przewagę nad Romneyem. Według sondażu Reuters/Ipsos, wynosi ona 4 proc.

Natomiast wśród mężczyzn, którzy deklarują zamiar wzięcia udziału w wyborach, Obama przegrywa z Romneyem o 6 pkt. procentowych.

Republikanie podkreślają, że Romney zyskał w oczach kobiet po dobrym występie podczas pierwszej prezydenckiej debaty 3 października, tak jak u 59-letniej Marguerite Hunsinger z Flagler Beach, na Florydzie. "Byłam bardzo sceptyczna wobec Romneya. Ale oceniłam, że zaprezentował się bardzo prezydencko a z jego wypowiedziami zgadzałam się bardziej (niż Obamy)" - powiedziała Hunsinger.

W odróżnieniu od Romneya, Obama - według jej słów - "sprawiał wrażenie śpiącego... tak jakby był nieobecny".

Innego zdania jest 47-letnia Evelyn Miranda z Hialeah, na Florydzie. "On chce podwyższyć podatki ludziom, którzy zarabiają więcej pieniędzy. Zdecydowanie to popieram" - powiedziała. Miranda, która jest artystką i nauczycielką, dodała, że obawia się, iż Republikanie mogą zakazać aborcji czemu jest przeciwna po tym jak pomagała studentkom-ofiarom molestowania seksualnego.

Obóz Romneya oskarża Demokratów o zabieganie o przychylność kobiet poprzez nadmierne eksponowanie takich spraw jak antykoncepcja i aborcja podczas gdy zarówno mężczyzn jak i kobiety bardziej interesują miejsca pracy i gospodarka.

Demokraci wskazują, że Obama ma wciąż dużą przewagę wśród kobiet w najważniejszych "swing states", czyli stanach "niezdecydowanych", które odegrają najważniejszą rolę w wyborach. Potwierdza to politolog Richard Eichenberg z Tufts University. "Ma dużą przewagę wśród kobiet w prawie wszystkich swing states, np. w Ohio 12 proc." - powiedział.

Kobiety stanowią ponad połowę ogólnej liczby wyborców a według statystyk z poprzednich wyborów, głosuje zwykle 7 proc. więcej kobiet niż mężczyzn.