Posłowie odrzucili w środę projekt ustawy zaostrzającej przepisy dotyczące aborcji. Przeciw odrzuceniu projektu Solidarnej Polski - który przewidywał zakaz aborcji ze względu na upośledzenie lub nieuleczalną chorobę płodu - opowiedziało się m.in. 34 posłów koalicji PO-PSL.

Odrzucenie projektu rekomendowały sejmowe komisje zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny. Za przyjęciem wniosku komisji zagłosowało 245 posłów, 184 było przeciw, 10 wstrzymało się od głosu.

Podczas debaty, która poprzedziła głosowanie, PO, RP i SLD opowiedziały się za odrzuceniem projektu ustawy. Projekt poparły PiS i SP. PSL zadeklarował, że w sprawach światopoglądowych posłowie tego klubu kierują się własnym sumieniem.

Dwa tygodnie temu Sejm po pierwszym czytaniu projektu opowiedział się za dalszymi pracami nad nim. Klub PO zgłosił wówczas wniosek o odrzucenie projektu, ale zagłosowało za nim 189 posłów, 207 było przeciw, a 30 wstrzymało się od głosu. W klubie PO nie zarządzono wówczas dyscypliny w głosowaniu nad tym projektem: za dalszymi pracami nad nim opowiedziało się wtedy 40 posłów Platformy, a 28 wstrzymało się od głosu - wśród nich był m.in. minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

Natomiast w środowym głosowaniu przeciwko odrzuceniu projektu zagłosowało 14 posłów PO: Małgorzata Adamczak, Marek Biernacki, Łukasz Borowiak, Jerzy Budnik, Joanna Fabisiak, Mariusz Grad, Mirosław Koźlakiewicz, Tomasz Kulesza, Stanisław Lamczyk, Małgorzata Pępek, Mirosław Pluta, Jacek Tomczak, Wojciech Ziemniak, Jacek Żalek. 8 posłów PO wstrzymało się od głosu.

Jarosław Gowin, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, zagłosował w środę za odrzuceniem projektu. Wcześniej mówił dziennikarzom, że jest i będzie zwolennikiem utrzymania obecnego kompromisu. "Będę głosował za odrzuceniem projektu, chociaż doskonale rozumiem i podzielam argumenty moralne, które przemawiają za tym, żeby chore dzieci nie padały ofiarą aborcji. Ale czym innym są przekonanie moralne, a czymś innym kompromis polityczny" - powiedział minister w środę przed głosowaniami.

Spośród biorących udział w głosowaniu posłów PSL, 20 zagłosowało przeciwko odrzuceniu projektu. Byli to m.in. Marek Sawicki, Franciszek Stefaniuk, Józef Zych, Eugeniusz Kłopotek. Za odrzuceniem projektu opowiedziało się 6 ludowców, w tym m.in. wicepremier Waldemar Pawlak, Stanisław Żelichowski i Jan Bury.

Przeciwko odrzuceniu projektu opowiedzieli się wszyscy posłowie PiS, który brali udział w głosowaniu - 129 osób oraz wszyscy posłowie SP - 19 osób.

Za odrzuceniem projektu zagłosowało 42 posłów Ruchu Palikota (wszyscy, którzy wzięli udział w głosowaniu) oraz wszyscy głosujący posłowie SLD - 22 osoby.

W poprzedzającej głosowanie debacie posłanka PO Joanna Kluzik-Rostowska podkreślała, że nieprawdziwe są sugestie, iż brak zaostrzenia ustawy, doprowadzi do tego, że kolejne dzieci nie będą się rodzić. Jak mówiła, ustawa antyaborcyjna działa od 19 lat i osiągnięty został kompromis. Kluzik-Rostowska, zwracając się do zwolenników zaostrzenia przepisów aborcyjnych, zacytowała słowa przypisywane królowi Zygmuntowi Augustowi: "nie jestem królem waszych sumień". "Nie bądźcie królami cudzych sumień. Nie bądźcie królami sumień, tych którzy stają przed wielkim dramatem" - mówiła posłanka PO.

Bartosz Kownacki (PiS) mówił z kolei, że jego klub jest przeciwko odrzuceniu projektu SP, zaznaczył jednak, że w głosowaniu nie będzie dyscypliny. Kownacki ocenił, że prace nad projektem zostały bez powodu przyspieszone, a podczas wtorkowych obrad komisji głosu nie mogli zabrać przedstawiciele organizacji społecznych. Zdaniem posła PiS, projekt SP został zgłoszony "poza podziałami politycznymi". "W tym przypadku nie powinno być lidera, który decyduje o waszych sumieniach" - zwrócił się Kownacki do posłów PO. "Dziś z jednej strony macie słowa Jana Pawła II, z drugiej ukryte dyrektywy partyjne" - mówił poseł PiS.

Dariusz Dziadzio (RP) wypomniał posłom protestującym przeciwko ograniczaniu dyskusji ws. projektu, że zarówno podczas pierwszej debaty, jak i dziś, "w ławach poselskich jest pusto". Przyspieszenie prac nad projektem nazwał "zabiegiem piarowskim". "Dziś chcecie zmyć hańbę, jaką okryliście się, głosując za tym projektem w pierwszym głosowaniu" - mówił posłom PO. "Zdajemy sobie sprawę, że odrzucenie tego projektu nic nie zmienia, bo w dalszym ciągu będziemy tkwili w tym zgniłym kompromisie" - dodał.

Franciszek Stefaniuk (PSL) przekonywał natomiast, że nie da się chronić życia w kategoriach politycznego zysku, że nie należy w tej sprawie podejmować decyzji zgodnie z przynależnością partyjną, ale w zgodzie z własnym sumieniem. Zapowiedział, że każdy poseł w jego klubie będzie głosował zgodnie z sumieniem i własną wolą. Dodał, że gdyby była zgłoszona jakaś poprawka do projektu chętnie odesłałby go do komisji. "Zbyt pochopnie i zbyt szybko komisje zakończyły proces rozpatrywania ustawy. Nad tym tematem trzeba się było pochylić głęboko i mocno. Myślę, że gdyby choć jedno życie w ciągu roku udało się dzięki tej ustawie uratować, to ten czas nie byłby stracony" - powiedział Stefaniuk.

Marek Balt (SLD) mówił, że popierając tę ustawę posłowie będą winni wielu ludzkich krzywd i tragedii. "Czy będziecie bardziej szczęśliwi patrząc na tysiące nieszczęśliwych dzieci i ich rodziny" - pytał Balt.

Arkadiusz Mularczyk (SP) przypomniał, że to, w jaki sposób Sejm proceduje nad tym projektem obserwowany jest przez opinię publiczną i Episkopat, który zaapelował, żeby nie łamać sumień posłów. Mularczyk podziękował posłom, którzy w pierwszym czytaniu skierowali projekt do dalszych prac. "Z przykrością stwierdzam, że te prace nie nastąpiły" - uznał. Dodał, że po raz pierwszy była wola w polskim parlamencie do "wyeliminowania przesłanki do aborcji eugenicznej".

Za odrzuceniem projektu opowiedziały się we wtorek sejmowe komisje zdrowia oraz polityki społecznej i rodziny. Projekt nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży - zgłoszony przez posłów Solidarnej Polski - wprowadza zakaz przerywania ciąży w przypadkach, gdy występuje duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Autorzy nazywają to zakazem "aborcji eugenicznej".