Rodziny mogły otwierać trumny ze zwłokami ofiar tragedii smoleńskiej, przepisy tego nie zakazują – wynika z analizy prawnej DGP. Mimo to na stronach polskich ambasad m.in. w Moskwie i Waszyngtonie znajdują się formularze związane z przewozem zwłok, w których jest nakaz pochówku bez otwierania trumien.
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają też, że pomylenie zwłok daje poszkodowanym podstawy do skarżenia Skarbu Państwa, a także władz Federacji Rosyjskiej. Z ustaleń polskich prokuratorów wynika, że po prawidłowej identyfikacji zwłok w Moskwie przez rodziny do pomyłek doszło przy wkładaniu ciał do trumien.
Eksperci uważają, że zaniechaniem ze strony polskiej prokuratury było nieprzeprowadzenie sekcji po przywiezieniu ciał do Polski, co przewiduje nasza procedura karna.

Po ekshumacji przeprowadzonej pod nadzorem Naczelnej Prokuratury Wojskowej wiadomo na pewno, że pomylone zostały zwłoki Anny Walentynowicz. – Po analizie dokumentacji nadesłanej z Moskwy mamy wątpliwości dotyczące czterech innych ofiar. Nie da się ich inaczej wyjaśnić niż poprzez ekshumację zwłok – wyjaśnia rzecznik NPW płk Zbigniew Rzepa.

– Świadomość rodzin, że przez 2,5 roku mogli się modlić przy grobach, w których nie ma ich bliskich, powoduje niewyobrażalny ból. Te pomyłki nie mają znaczenia dla postępowania karnego dotyczącego okoliczności katastrofy, ale mogą stanowić podstawę do skarżenia Skarbu Państwa. Wystawiają również bardzo złą ocenę sprawności aparatu państwowego – ocenia karnista, profesor Piotr Kruszyński.

Według ustaleń wojskowych prokuratorów do pomyłki doszło już po identyfikacji, przy wkładaniu ciał do trumien, czym zajmowała się właśnie strona rosyjska. Jednak w opinii uznanych ekspertów prawa międzynarodowego, np. mecenasa Piotra Schramma, problemem jest zaniechanie przeprowadzenia sekcji zwłok po ich transporcie do Polski.

– Przesłankami do takiej czynności są śmierć człowieka i toczące się postępowanie prokuratury w tej sprawie. W mojej opinii sekcje powinny zostać przeprowadzone i to zaniechanie daje podstawę do wystąpienia poszkodowanych z roszczeniami wobec Skarbu Państwa – mówi prawnik. W ocenie mecenasa nie jest wykluczone dochodzenie roszczeń także wobec Federacji Rosyjskiej. – Podstawą jest złamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Podobnie jak było w przypadku rodzin ofiar katyńskich, zostało pogwałcone ich fundamentalne prawo co do pewności, gdzie zostali pochowani ich bliscy – tłumaczy.

Dlaczego jednak sekcje nie zostały przeprowadzone w Warszawie? Na to pytanie ma udzielić odpowiedzi dziś w Sejmie minister sprawiedliwości Jarosław Gowin.

Jak sprawdziliśmy, nakaz pochówku bez otwierania trumien znajdował się w formularzu, który podpisywały rodziny ofiar. Taki sam nakaz znajduje się nawet dziś – np. w formularzu dostępnym na stronach ambasady w Moskwie i Waszyngtonie. Jednak – jak ustaliliśmy – nie istnieje podstawa prawna w ustawie o pochówku, która jest przywoływana w formularzu.

Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, pytany przez nas o podstawę prawną takiej decyzji, odesłał nas do innego rozporządzenia ministra zdrowia z 7 grudnia 2001 r. Ale i tutaj nie znaleźliśmy przepisu, który mógłby stanowić taką podstawę.

Ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej wywołały potężną burzę polityczną i oskarżenia ze strony opozycji pod adresem rządu. Politycy PO odrzucali je.

– Państwo polskie zdało egzamin, przedstawiciele rządu, którzy byli w Moskwie i Smoleńsku, zrobili wszystko, żeby rozwiązać problemy i pomóc rodzinom ofiar – przekonywał wczoraj wiceszef PO Grzegorz Schetyna. – Myślę, że winna błędu jest strona rosyjska, bo ona była gospodarzem tej całej sytuacji i jest odpowiedzialna za tę kwestię – mówił Schetyna.

Wczoraj krótko z dziennikarzami rozmawiała również marszałek Sejmu Ewa Kopacz, która jednak na większość pytań nie odpowiedziała. – Zrobię to po tym, jak w czwartek minister sprawiedliwości przedstawi informację Sejmowi – wyjaśniła i dodała: – Nie byłam przy identyfikacji zwłok Anny Walentynowicz. W Rosji starałam się robić wszystko najlepiej, jak potrafiłam. Nie mam problemu z powiedzeniem: przepraszam.

Kraje współpracują przy identyfikacji ofiar katastrof

W dużych katastrofach lotniczych co do zasady identyfikacja ofiar jest prowadzona przez państwo, na którego terytorium doszło do tragedii, jednak zawsze korzysta się z pomocy międzynarodowej. Często badania są zresztą powtarzane w kraju, który był właścicielem samolotu.

1 czerwca 2009 r. airbus A330 linii Air France spadł do Atlantyku u wybrzeży Brazylii. W wypadku zginęli wszyscy obecni na pokładzie – 228 osób. W poszukiwaniach ciał brały udział jednostki z Brazylii i Francji, a także Hiszpanii oraz USA. Ciała znalezione w pierwszych dniach po katastrofie przewożono do brazylijskiego Recife, gdzie badali je miejscowi lekarze. Zwłoki, które odnaleziono później, były już badane we Francji. Za to w przypadku katastrofy maszyny szwajcarskich linii Swissair, do której doszło w Kanadzie w 1998 r., ciężar identyfikowania ofiar wzięli na siebie kanadyjscy anatomopatolodzy. Choć i tu nie obyło się bez pomocy specjalistów z zewnątrz, przede wszystkich z USA. Stan ciał był bardzo zły, tylko jedną ofiarę udało się zidentyfikować po wyglądzie. W przypadku pozostałych korzystano z odcisków palców, danych dentystycznych i rentgenowskich. Lekarze pracowali aż do rozwiania najdrobniejszych wątpliwości. Udało się odróżnić od siebie nawet ciała jednojajowych bliźniąt.

mwp