Właśnie kończy się przetarg na nową, czwartą już murawę na obiekcie, który działa zaledwie od roku.
Koszt dotychczasowych wymian to minimum 1,5 mln zł, a eksperci nie wierzą, że będzie to ostatni przetarg. Zapewne tej świadomości nie miało kilkadziesiąt tysięcy fanów talentu muzyków z Coldplay, które weszło w minioną środę na stadion, na którym nie było źdźbła zielonej trawy. Murawa wraz z niezbędnymi instalacjami nawadniającymi i ogrzewającymi została usunięta. Jak ustaliliśmy – nie wróci już na stadion, gdyż Narodowe Centrum Sportu finalizuje przetarg na nową murawę. – Organizujemy go z myślą np. o meczu eliminacji mistrzostw świata Polska – Anglia. Formuła przetargu, w zasadzie wypożyczenia murawy, określa, że jego zwycięzca dostarczy murawę i po zakończeniu meczu zabierze ją – wyjaśnia Paulina Obelinda z biura prasowego stadionu.
To oznacza, że NCS chce rozwiązania unikatowego na skalę kraju, a nawet Europy. Ale też, że nie informując opinii publicznej, kierownictwo NCS zrezygnowało z wcześniej zapowiadanego najnowocześniejszego rozwiązania z instalacją modułową. Miała ona pozwalać na to, aby np. przed koncertem zdjąć donice z murawą i częściami instalacji i przenieść całą płytę obok stadionu. – Murawa i instalacje składałyby się w całość. Należało jednak wybudować w pobliżu Narodowego taką samą nieckę jak na stadionie, z podłączeniem do instalacji. Zapomniano o tym w projekcie – wyjaśnia jeden z inżynierów biorących udział w budowie obiektu. Choć pewne przygotowania poczyniono, bo do ułożenia takiej modułowej instalacji przygotowano nieckę na stadionie. W ocenie eksperta pochłonęło to 40 mln zł.
– Dzięki najnowszemu rozwiązaniu będziemy tak układać kalendarz imprez, aby odbywały się u nas takie, które wymagają murawy i takie, które jej nie potrzebują – zachwala Paulina Obelinda. Do zamknięcia tego wydania gazety nie wiadomo było jeszcze, ile firm chce dostarczać murawę i zabierać ją po każdym spotkaniu. Nie wiadomo też, jakie ceny zaoferowały. Wiadomo, że każda z poprzednich muraw to koszt kilkuset tys. złotych, a wymieniane były przynajmniej trzykrotnie. – Imprezy (inne niż mecze – red.) są zdecydowanie opłacalne – zapewnia Obelinda. Do przeciwnego wniosku doszli właśnie włodarze Poznania, którzy administrują inną z aren mistrzostw Europy.
– To było nieopłacalne, w koszta imprezy musieliśmy wliczać za każdym razem 450 tys. ekstra na wymianę murawy – tłumaczył nam przedstawiciel poznańskiego magistratu. Tymczasem Stadion Narodowy, zgodnie z założeniami Narodowego Centrum Sportu, ma być rentowny już w 2013 r. Sporo kontrowersji wzbudziła niedawna impreza zamknięta strażaków na warszawskiej arenie. Jak informowaliśmy, mieli oni pokryć koszty zużycia mediów i ochrony, a za sam wynajem zapłacić 1 zł. Choć na warszawskiej arenie meczów jest jak na lekarstwo, to przynajmniej odbywają się tu duże koncerty – Madonny czy właśnie Coldplay.
Nie najlepiej wyglądają perspektywy stadionów w Gdańsku i we Wrocławiu. Poprzedni operator gdańskiej PGE Areny Lechia Operator zapewniał, że przy 25 meczach Lechii w sezonie w trzecim roku działalności przychody powinny zrównoważyć koszty, a od czwartego roku stadion powinien być rentowny. Trudno teraz jednak wierzyć w te zapewnienia, skoro po 9 miesiącach spółka wygenerowała ponad 5 mln zł długu, który teraz próbuje spłacać Gdańska Agencja Rozwoju Gospodarczego (spółka miejska, która przejęła stadion w imieniu miasta). Ma jej to zająć od 3 do 5 lat.
Z kolei wrocławski operator spółka Wrocław 2012 zagroziła miastu, że jeśli samorząd nie zacznie dopłacać do dużych (i jak się okazuje równie deficytowych) imprez, takich jak koncerty, trzeba będzie po prostu z nich zrezygnować.