Z unią bankową jest tak, że diabeł tkwi w szczegółach - w ten sposób prof. Witold Orłowski skomentował zapowiedź ministra finansów, że Polska nie przystąpi do unii bankowej w obecnej formule. Deklarację Jacka Rostowskiego chwali zaś inny ekonomista Robert Gwiazdowski.

Minister finansów Jacek Rostowski, który w sobotę wziął udział w nieformalnym spotkaniu szefów finansów krajów UE na Cyprze, oświadczył, że Polska nie przystąpi do unii bankowej w jej obecnie formie zaproponowanej przez Komisję Europejską. "Nie możemy przystąpić do czegoś, w czym nie mamy głosu, a w czym bylibyśmy poddani decyzjom tej instytucji. To zupełnie odpada" - powiedział PAP minister.

Członek Rady Gospodarczej przy premierze i główny ekonomista PwC prof. Witold Orłowski podkreślił w sobotniej rozmowie z PAP, że nie ma prostej odpowiedzi na pytanie, czy Polska powinna przystąpić do unii bankowej, czy też nie, ponieważ wszystko zależy od szczegółowych rozwiązań.

"Wszystko zależy od tego, co jest proponowane; rozumiem, że minister (Rostowski) dowiedział się jak wygląda obecnie propozycja (w sprawie unii bankowej-PAP) i dlatego powiedział, że w tym kształcie jest to niemożliwe do przyjęcia" - ocenił Orłowski.

"Diabeł tkwi w szcegółach"

Jak powiedział, "z unią bankową jest tak, że diabeł tkwi w szczegółach". Orłowski uważa, że Polska mogłaby korzystać z funkcjonowania unii bankowej, ale pod warunkiem, że unia zapewniałaby jednocześnie ochronę przed destabilizacją poszczególnych krajów, które do niej wchodzą.

"Natomiast jeśli unia bankowa miałaby działać w sposób, który zapewnia stabilność na poziomie całej unii, natomiast nie zapewnia tego, aby zwłaszcza mniejsze kraje były zabezpieczone przed wybuchami niestabilności, to oczywiście tego z pewnością nie możemy zaakceptować" - powiedział ekspert.

"Rozumiem, że na tym rzecz polega, że obecna propozycja nie zapewnia nam bezpieczeństwa, jeśli propozycja nie uległaby modyfikacji, to oczywiście nie możemy przystąpić do czegoś, co mogłoby być groźne dla naszej gospodarki" - zaznaczył Orłowski. Ale - jak zastrzegł - to minister finansów zna szczegóły, "więc możemy tylko ufać, że prawidłowo ocenia ten bilans zysków".

O tym, że wiemy "absolutnie za mało", by móc komentować decyzję ministra Rostowskiego powiedział również w rozmowie z PAP były minister finansów, dziś doradca społeczny prezydenta prof. Jerzy Osiatyński.

"Te sformułowania (ws. unii bankowej), które były przedstawione są takie, że jeśli jesteś w obszarze euro, to wtedy współdecydujesz, a pozostałe kraje - jak chcą - mogą przystąpić (do unii bankowej), ale nie mają nic do powiedzenia" - powiedział.

Jest mi bardzo miło, że wreszcie mam za co pochwalić ministra Rostowskiego"

Także Osiatyński zaznaczył, że w kwestii unii bankowej najważniejsze są szczegółowe rozwiązania.

"Jeżeli to ma być takie rozwiązanie, że od dnia zero, dajmy na to za pół roku, poszczególne kraje, które będą w unii bankowej, zaczną tworzyć wspólny fundusz gwarancyjny, z którego środki będą przeznaczane na wspomaganie banków znajdujących się w kłopotach, to byłaby to zupełnie inna sytuacja niż sytuacja, w której środki, które zbieraliśmy przez te wszystkie lata, raptem mielibyśmy przekazać do jakiejś puli, a o ich wykorzystaniu będzie decydował ktoś bez naszego udziału" - powiedział ekspert.

Zapowiedź ministra Rostowskiego cieszy z kolei prezydenta Centrum im. Adama Smitha dr hab. Roberta Gwiazdowskiego. "Jest mi bardzo miło, że wreszcie mam za co pochwalić ministra Rostowskiego" - powiedział.

"Tym razem minister Rostowski ma absolutnie rację" - ocenił ekspert. Jego zdaniem występuje jednak pewna niespójność przekazu, ponieważ z jednej strony mówimy, że "bardzo chcemy" do strefy euro, a z drugiej strony mówimy - słusznie według Gwiazdowskiego - że pod regulacje związane z unią bankową nie chcemy się poddawać.

W ocenie eksperta propozycja w sprawie unii bankowej nie jest jednak właściwa nawet dla strefy euro, nie mówiąc już o państwach, które do niej nie należą.

"Ppodstawy prawne tego mechanizmu są ograniczające"

Propozycja KE w sprawie wspólnego nadzoru bankowego dla strefy euro, w którym kluczową rolę będzie odgrywał Europejski Bank Centralny (EBC), była głównym tematem sobotniego spotkania ministrów finansów państw UE, które odbyło się na Cyprze w dniach 14-15 września.

Według Rostowskiego KE trudno będzie stworzyć odpowiednie dla Polski warunki przystąpienia do mechanizmu nadzoru bankowego bez zmiany istniejących traktatów. Szanse na wprowadzenie takich zmian są jednak jego zdaniem niewielkie. "W tej sytuacji wygląda na to, że podstawy prawne tego mechanizmu są ograniczające (...). Trudno sobie wyobrazić taki jednolity mechanizm nadzorczy w strefie euro, do którego moglibyśmy sensownie przystąpić, i to nie jest niczyja wina" - podkreślił.

Zaproponowany w środę przez Komisję Europejską wzajemny nadzór bankowy to dopiero pierwszy element całego projektu zwanego unią bankową, na którą ma się składać także europejski system gwarancji depozytów i europejski system rozwiązywania problemów banku w kryzysie. Projekt ten jest pierwszym dużym krokiem UE w kierunku zacieśniania i reformy strefy euro.