Państwa UE powiedziały w czwartek "nie" pomysłowi rezygnacji z jednomyślności w sprawach dotyczących unijnego planu w dziedzinie praw człowieka i demokracji - poinformował szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. Hiszpan nie rezygnuje jednak z forsowania tej koncepcji.

Unijni ministrowie spraw zagranicznych rozmawiali o tej kwestii podczas wideokonferencji. Postulaty dotyczące odejścia od jednomyślności w sprawach zagranicznych pojawiają się od kilku lat. Ich adwokaci przedstawiają je jakie panaceum na paraliż w jakim potrafi się znaleźć Wspólnota, jeśli tylko jeden z krajów członkowskich nie daje zielonego światła na jakieś działanie.

Borrell chciał, żeby stolice - niejako na próbę - odstąpiły od swojego pryncypialnego stanowiska obszarze, który dotyczy planu działania UE ws. praw człowieka i demokracji na lata 2020–2024. Został on przedstawiony w marcu i wskazuje m.in. na: ochronę i wzmocnienie pozycji jednostek; budowanie odpornych, sprzyjających włączeniu społecznemu i demokratycznych społeczeństw; promowanie globalnego systemu praw człowieka i demokracji, czy stawianie czoła wyzwaniom związanym z wykorzystaniem nowych technologii.

"Moja propozycja, by odstąpić od jednomyślności nie odnosiła się do wszystkich decyzji, jakie podejmuje Rada ds. zagranicznych. Chodziło tylko o wdrożenie planu na rzecz wsparcia demokracji i praw człowieka. To całkiem umiarkowana propozycja - mówił na konferencji prasowej dziennikarzom Borrell. - Mimo wszystko nie została ona jeszcze zaakceptowana".

Szef unijnej dyplomacji ocenił, że państwa członkowskie przesuwają się w kierunku zgody na odstąpienie od jednomyślności. "Będę nalegał w tej sprawie. Sądzę, że będzie to możliwe w najbliższej przyszłości, ale tylko w tym konkretnym temacie" - zaznaczył.

Jak przekonywał, ma zamiar uzyskać pozytywny rezultat poprzez perswazję i przedstawianie odpowiednich argumentów. Jego zdaniem rezygnacja z jednomyślności miałaby dla UE pozytywny wymiar, bo "27" byłaby w stanie szybciej reagować na wydarzenia na świecie.

"Jak trzeba podjąć decyzję, by chronić prawa człowieka i demokracje, nie można czekać sześciu miesięcy czy roku. Nie można zaakceptować, że decyzje są zablokowane przez jeden kraj członkowski" - przekonywał szef unijnej dyplomacji.

Zauważył, że sam plan dotyczący praw człowieka i demokracji zyskał akceptację państw członkowskich, dlatego niezrozumiałe jest, żeby decyzje, które miałyby służyć jego implementacji, mogła wetować jedna stolica.

Borrell przyznał, że na razie nawet nie rozmawia z ministrami o kompletnej rezygnacji z jednomyślności we wszystkich tematach zagranicznych, bo jest to zbyt trudny temat.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)