Zauważamy powrót represji, ale nie pozostawimy ich ofiar bez pomocy prawnej, psychologicznej i z funduszu solidarnościowego - oświadczyła w niedzielę Klementyna Suchanow z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Ta wojna już trwa, a posuwanie się dalej, to jest wypowiadanie totalnej wojny - ostrzegała.

"Zauważamy powrót fali represji, które zaczynają się od miękkich działań, ale mogą się skończyć inaczej. Mamy wrażenie, że zaczyna się coś poważnego i chcemy wysłać sygnał, że to zauważamy, i że nikogo nie pozostawimy samego. Każda osoba (represjonowana) może liczyć na naszą pomoc" - oświadczyła Suchanow podczas konferencji prasowej w warszawskiej siedzibie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (OSK).

"Policja ma nowe rozkazy" - oceniła Agnieszka Czeredecka z OSK. Jak przyznała, "na początku nasze spacery były spokojne i policjanci i policjantki po prostu towarzyszyli (protestującym)", to teraz "całkowicie zmienili taktykę". Czeredecka zapewniła, że OSK ma już wypracowane mechanizmy wsparcia prawnego i psychologicznego w całej Polsce. Zapowiedziała również uruchomienie funduszu solidarnościowego. "Jeśli zamkniecie, zatrzymacie jedną osobę, przyjdzie 100, 200, 300, tysiące osób następnych. Przyjdą po nią" - zapewniła Czeredecka.

Koordynatorka Grupy Prawnej Stowarzyszenia "Kampania Przeciw Homofobii" mec. Karolina Gierdal poinformowała o prowadzonej już pomocy prawnej. Przekazała, że tylko w Warszawie zaangażowało się w to prawie 120 prawników, a część z nich jest gotowa stawić się w komisariacie policji na każde wezwanie. Zapewniła, że podobne grupy adwokatów działają w innych miastach.

Według mec. Gierdal, od 22 października w samej Warszawie zatrzymano "nie mniej niż 35 osób", a najwięcej nocą z 22 na 23 października. "Osoby, które były zatrzymane wtedy, otrzymały głównie zarzuty czynnego udziału w zbiegowisku. Osoby, które były zatrzymywane po 23 października, otrzymywały już raczej zarzuty dotyczące znieważenia funkcjonariusza, czynnej napaści na funkcjonariusza, bądź naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Jedna osoba dostała zarzuty dotyczące zniszczenia mienia ruchomego. W przypadku jednej z osób, pojawił się również wniosek o zastosowanie wobec niej tymczasowego aresztowania. Wniosek ten nie został uwzględniony przy sąd, i w najbliższy czwartek odbędzie się posiedzenie, na którym sąd zajmie się odwołaniem, złożonym przez prokuraturę" - relacjonowała adwokat.

Mec. Gierdal mówiła też o "sygnałach" dotyczących stosowania tortur. Według niej, pracownicy Zespołu "Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur" (KMPT) przy Rzeczniku Praw Obywatelskich otrzymali informacje "o osobie, która została dotkliwie pobita - według niej - na komendzie policji".

"Osoba ta, co zarejestrowali pracownicy KMPT, miała obrażenia na swoim ciele. Nie pozwolono jej skontaktować się z pełnomocnikiem, mimo tego, że dysponowała ona numerem antydepresyjnym, pod którym my dyżurujemy. Nie poinformowano również osoby najbliższej, którą ta osoba (zatrzymana) wskazała, jako osobę do kontaktu" - relacjonowała mec. Gierdal.

Prawniczka wskazała również na przewożenie niektórych zatrzymanych do komend policji, które nie były właściwe według miejsca zatrzymania i "wywożone poza Warszawę", co utrudniało dotarcie do nich prawnikom. "Także takie osoby otrzymały od nas pomoc" - podkreśliła mec. Gierdal.

Marta Krzynówek z OSK podsumowała "represjonowanie" w szkołach i na uczelniach. Według niej, w samej Warszawie "strajkowało ok. 10 tysięcy uczniów z ponad 40 szkół", a "bardzo wiele z tych strajków odbyło się przy wsparciu nauczycieli i dyrektorów". Krzynówek relacjonowała, że do OSK napływają też informacje o "próbach zastraszania uczniów, ograniczania możliwości wypowiedzi".

"Uczniowie spotykają się głównie z groźbami wydalenia ze szkoły, usuwaniem z lekcji zdalnych za symbol Strajku Kobiet (błyskawicę) w miejscu zdjęcia profilowego, są też uporczywie wzywani ich rodzice na rozmowy i trwa przekonywanie, że jednak dziecko powinno się zająć nauką, nie strajkowaniem" - mówiła. Według Krzynówek OSK spotyka się również z informacjami o "przekazywaniu danych protestujących uczniów do kuratoriów oświaty, a nawet dosyć osobliwymi próbami zastraszenia, jak groźby niedopuszczenia do bierzmowania".

Suchanow, odnosząc się do pytania o dalszy rozwój wydarzeń, podkreśliła, że "nie ma w zasadzie żadnego wyjścia z tej sytuacji, jak rezygnacja z tego, żeby jeszcze bardziej nie wkur..ać, obywatelek zwłaszcza". "Czujemy się w tym momencie, w tym kraju, zagrożone. Jest masa kobiet, które piszą, że nie będą rodzić w tym kraju, bo nie czują się tutaj bezpiecznie. Tutaj powstają represyjne warunki w stosunku do kobiet. A jeśli chodzi o naszą strategię, to jest wypowiedzenie wojny. Ta wojna już trwa, a posuwanie się dalej, to jest wypowiadanie totalnej wojny" - zaznaczyła Suchanow.