W niedzielę skończyła się obejmująca ostatnie dwa weekendy akcja masowego badania obywateli na obecność koronawirusa.
W ciągu dwóch weekendów przetestowano 5,1 mln spośród 5,6 mln Słowaków. 48 tys. z nich okazało się nosicielami SARS-CoV-2. Operacja o kryptonimie „Wspólna odpowiedzialność” została uznana za sukces przez premiera Igora Matoviča, jednak naukowcy zauważają, że jest za wcześnie, by ocenić skuteczność ogólnokrajowego testowania. Słowacja jest największym krajem na świecie, który zdecydował się na tak szeroko zakrojoną akcję. „Wspólna odpowiedzialność” była koordynowana przez wojsko i władze samorządowe.
W pierwszej turze, którą przeprowadzono przed ponad tygodniem, poddano badaniom 3,6 mln osób. Ponad 1 proc. z nich uzyskał pozytywny wynik. Druga faza odbyła się w miniony weekend w 45 z 79 powiatów, w których współczynnik infekcji tydzień wcześniej przekroczył 0,7 proc. Do niedzieli przetestowano kolejne 1,5 mln osób, z których u 0,6 proc. zdiagnozowano infekcję koronawirusową. Dzięki projektowi ujawniono kilka nieznanych dotychczas ognisk COVID-19. Według rządu do końca listopada dowiemy się, jak masowe testy wpłyną na ogólnokrajową sytuację epidemiologiczną. W międzyczasie premier chce przedyskutować, jak Słowacja będzie się przygotowywać do zimy.
Rząd wykorzystał szybkie testy antygenowe z Korei Południowej, które dają wynik w ciągu pół godziny. Testy PCR są bardziej wiarygodne, ale droższe, a ich przetwarzanie w laboratoriach trwa dłużej. Ludzie przychodzili do lokalnych punktów wymazowych w określonej porze uzależnionej od kolejności alfabetycznej nazwisk. Dzieci do 10. roku nie były zobowiązane do badań, a osobom powyżej 65. roku życia, a także poważnie chorym, w ogóle nie zalecano udziału.
Testy nie były obowiązkowe, ale ci, którzy w nich nie uczestniczyli, zostali poddani dwutygodniowej kwarantannie razem z tymi, którzy uzyskali wynik pozytywny. Osoby z wynikiem negatywnym otrzymały certyfikat zezwalający na swobodne poruszanie się. Od 2 listopada wprowadzono godzinę policyjną dla każdego, kto nie ma negatywnego wyniku testu antygenu lub testu PCR, obejmującą nawet zakaz pójścia do pracy. W ten sposób sanepid zezwolił na żądanie przedstawienia zaświadczenia o negatywnym wyniku testu przy wejściu do sklepu lub miejsca pracy.
W niedzielę premier Matovič tłumaczył, że stosowanie testów wraz z twardym lockdownem to dwie najpotężniejsze bronie przeciwko koronawirusowi. Dlatego od poniedziałku w miastach powiatowych zostały uruchomione mobilne punkty poboru próbek, w których można wykonać bezpłatny test. Matovič nie wyklucza przeprowadzenia kolejnych masowych testów o charakterze regionalnym lub ogólnokrajowym pod koniec listopada i przed Bożym Narodzeniem. 15 listopada Słowacy wznowią też kontrole graniczne. Na wyznaczonych przejściach będą stosowane testy antygenowe, które będzie można ominąć, jeśli przedstawi się negatywny wynik testu PCR.
Na wczoraj zaplanowano posiedzenie rządowego sztabu kryzysowego, który miał zadecydować o dalszych krokach w walce z pandemią. Minister obrony Jaroslav Nad’ powiedział na antenie TV Markíza, że Słowacja konsultuje się też z trzema państwami, które również rozważają przeprowadzenie ogólnokrajowych testów. Minister dodał, że jedną z decyzji możliwych do podjęcia na wczorajszym spotkaniu byłaby trzecia tura testów w ok. 15 powiatach, w których epidemia przybrała największe rozmiary.
Naukowcy zachowują sceptycyzm wobec testów, z których korzystają słowackie władze. Po pierwszej rundzie matematycy szacowali, że nawet 20 tys. osób może uzyskać fałszywy wynik, czyli nie mają wirusa, a jednak trafili na kwarantannę, albo – co gorsza – badanie nie wykryło zakażenia. Premier jednak uznaje akcję za sukces. – Pokazaliśmy, że Republika Słowacka funkcjonuje jako społeczność odpowiedzialnych ludzi – powiedział. Pochwalił siły zbrojne za zorganizowanie największej operacji tego typu od powstania niepodległej Słowacji, a samorządy, policję, straż pożarną i ratowników medycznych – za okazane wsparcie. \