Już nie tylko opozycja, lecz także koalicjanci PiS naciskają na zwołanie dodatkowego posiedzenia Sejmu. Cel? Szybciej uchwalić ustawę covidową, która ulży firmom w kryzysie.
Chodzi o ustawę, która zakłada m.in. dodatkowe świadczenie postojowe dla firm, których przychody w październiku lub listopadzie 2020 r. są co najmniej o 40 proc. niższe niż w tych samych miesiącach 2019 r., zwolnienie z zusowskich składek za cały listopad br. (wraz z możliwością wydłużenia tego okresu w drodze rządowego rozporządzenia), zawieszenie opłaty targowej czy przedłużenie finansowania dotychczasowych instrumentów na kolejny okres (od 1 stycznia 2021 r. do 30 czerwca 2021 r.).
Obrady Sejmu, który miał się zebrać w minionym tygodniu i ustawę uchwalić, zostały przesunięte na 18‒19 listopada. To oznacza, że choć obostrzenia obowiązują od soboty, nowa transza pomocy dla przedsiębiorstw zacznie obowiązywać najwcześniej za miesiąc (przy założeniu, że Senat nie będzie forsował własnych poprawek).
Taki okres oczekiwania może okazać się zabójczy dla części firm. O zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia apeluje opozycja. Ale PiS znajduje się pod coraz większą presją także swoich koalicjantów.
Wicepremier Jarosław Gowin w rozmowie z DGP podkreśla, że decyzja należy do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, ale jego zdaniem posiedzenie powinno odbyć się jeszcze w tym tygodniu.
W podobnym tonie wypowiadają się politycy Solidarnej Polski. ‒ Im szybciej będą procedowane dobre ustawy będące odpowiedzią na pandemię, tym lepiej. Grodzki ma niestety rację, wskazując, że to Sejm przesunął obrady i że tym razem to nie wina Senatu ‒ przyznaje nasz rozmówca.
Marszałek Senatu Tomasz Grodzki uznał obecną sytuację za pretekst do wbicia szpili w politycznych oponentów. Sam jest permanentnie krytykowany przez PiS o to, że opóźnia proces legislacyjny, bo izba wyższa zbiera się zbyt rzadko lub obraduje zbyt długo. Teraz zagroził, że jeśli Sejm się szybko nie zbierze, sam zwoła wcześniej Senat w celu wystąpienia do rządu o informację, dlaczego opóźnia się wdrożenie pomocy dla firm dotkniętych skutkami pandemii.
W PiS słychać głosy, że przyspieszenie prac jest możliwe. ‒ Nadzwyczajne posiedzenie nie jest wykluczone. Są też pomysły, by zrobić zdalne posiedzenie, ale to chyba nie znajdzie akceptacji konwentu seniorów ‒ mówi polityk PiS i przyznaje, że ta sytuacja stawia także premiera Mateusza Morawieckiego w „niekomfortowej sytuacji”. ‒ Jest pod ostrzałem, a brakuje mu narzędzi, by się bronić ‒ wskazuje nasz rozmówca.
Premier, dopytywany w piątek przez dziennikarzy na konferencji prasowej, czy będzie namawiał swoją partię do przyspieszenia prac Sejmu, sugerował, że to wtórna kwestia, bo uruchomienie nowej transzy pomocy chwilowo blokuje Bruksela. ‒ Wszystkie instrumenty zależą od postępu negocjacji z Komisją Europejską. Wiele firm otrzymało już dotację do poziomu pomocy de minimis, czyli 800 tys. euro. Nawet jeśli mamy pieniądze, a tak jest, to zgodnie z prawem europejskim nie możemy dziś przeznaczyć kolejnych środków. Dlatego pilnie negocjujemy z Komisją ‒ powiedział szef rządu. To samo słychać z jego otoczenia. ‒ Nam się przestało śpieszyć, jak się okazało, że Komisja musi wiele tych rzeczy obejrzeć. To nie ma aż takiego znaczenia, kiedy wejdzie, ważne, że firmy mają płynność ‒ podkreśla nasz rozmówca. Jeśli okaże się, że nie wszystkie pomysły rządu zyskają akceptację Brukseli, to przed uchwaleniem ustawy będzie można wprowadzić do niej stosowne poprawki. Gdyby ustawa została wysłana do Senatu, PiS nie mógłby dokonać ich sam, lecz liczyć na dobrą wolę dominującej tam opozycji. A w tym przypadku Senat mógłby postawić dodatkowe warunki, ciężkie do przyjęcia przez rząd, i Sejm musiałby je odrzucić.
Strona rządowa podkreśla, że po uruchomieniu pierwszej dużej tarczy płynność finansowa polskich firm wzrosła o 50 mld zł. Z kolei cały pakiet „10 działań antykryzysowych dla firm” (m.in. dofinansowanie kosztów stałych dla zagrożonych branż, umorzenie subwencji z Tarczy Finansowej Polskiego Funduszu Rozwoju, pożyczki długoterminowe z gwarancją) jest wart 9‒10 mld zł. Jeśli konieczna będzie narodowa kwarantanna ‒ o czym dowiemy się zapewne w drugiej połowie tygodnia ‒ to koszt działań osłonowych może być większy o 5‒10 mld zł.
Odłożenie posiedzenia Sejmu z zeszłego tygodnia było spowodowane jednak nie kłopotami z ustawą o tarczy dla branż, ale głównie chęcią unikania napięć w obliczu trwających protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Prezydent Andrzej Duda złożył ustawę, która ma usunąć najbardziej dotkliwe skutki orzeczenia, ale i ona budzi wielkie kontrowersje, co pokazał sondaż dla DGP i RMF FM. PiS bał się, że gdy ustawa trafi na posiedzenie, zdominuje debatę w mediach i zaogni protesty. Jednak obecnie w kwestii prezydenckiego projektu panuje w PiS pat – nie wiadomo, czy ani kiedy będzie rozpatrywany. PiS liczy na wygaszanie protestów i na to, że sprawa aborcji zejdzie na dalszy plan. A to oznacza, że kwestia pezydenckiej ustawy nie będzie już tak bardzo rzutowała na decyzje dotyczące zwołania kolejnego posiedzenia.