Strajk Kobiet nie przeniesie się do sieci. Nawet, jeżeli protesty ucichną teraz, to one i tak powrócą, dlatego że ta frustracja i niezadowolenie społeczne nie zniknie - powiedziała w czwartek Nadia Oleszczuk z Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet. Działaczka nie wyklucza jednak szans na porozumienie z rządem.

Oleszczuk, pytana w czwartek na antenie Radia Zet, czy Strajk Kobiet przeniesie się do sieci, odpowiedziała: "Nie, uważam, że nie przeniesie się do sieci. Nawet, jeżeli protesty ucichną teraz, to one i tak powrócą, dlatego że ta frustracja i niezadowolenie społeczne, które zostało pokazane podczas protestów, nie zniknie".

Dodała, że "pomimo pandemii i tego, że jest większe zagrożenie zarażenia się chorobą ludzie i tak będą wychodzić na ulice".

"Hipoteza, że manifestacje przyczyniają się do dużego wzrostu liczby zakażonych, jest dosyć problematyczna, ponieważ z międzynarodowych badań wynika, że manifestacje mają nikły wpływ na epidemię. To też pokazują protesty w Stanach Zjednoczonych. Jesteśmy na świeżym powietrzu, mamy maseczki, to ryzyko zakażenia naprawdę jest nikłe" - oceniła.

Na pytanie, czy jest jakakolwiek szansa na porozumienie z rządem powiedziała: "Myślę, że tak". "Myślę, że negocjacje z rządem w bliższej czy dalszej perspektywie to jest jakiś cel" - dodała. Dopytywana, czy taki cel zakłada sobie Rada Konsultacyjna, odpowiedziała: "Tak, zakłada sobie, negocjacje z rządem oczywiście". "Jeżeli rząd będzie chciał także się z nami porozumieć i uwzględnić te postulaty, które przedstawiliśmy, to oczywiście" - wyjaśniła Oleszczuk.

Zdaniem kierownika Kliniki Pulmonologii Ogólnej i Onkologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Adama Antczaka podana w środę przez resort zdrowia największa od początku pandemii dobowa liczba zakażonych koronawirusem Polaków, czyli blisko 25 tys. osób, może już być skutkiem odbywających się od kilkunastu dni protestów ulicznych.

"To już mogą być efekty tych niepokojów społecznych, to może być ich odzwierciedlenie" - ocenił. "Pamiętajmy, tam dystansu nie ma. Wprawdzie protestujący mają na nosie i ustach maski, ale jeżeli krzyczymy, to transmisja zakażeń jest jeszcze większa" - podkreślił w rozmowie z PAP naukowiec.

Profesor przestrzegł też, że medyczne skutki zgromadzeń, w których biorą udział protestujący przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, mogą być poważne nie tylko dla uczestników manifestacji.

Rada Konsultacyjna Strajku Kobiet powstała na początku listopada. Ma zajmować się koordynowaniem i doprecyzowaniem postulatów, które zgłaszane są przez uczestników trwających od 22 października protestów po orzeczeniu TK dot. aborcji z przyczyn embriopatologicznych. W skład rady weszło kilkanaścioro przedstawicieli różnych środowisk; jest to m.in. prawniczka Monika Płatek, związkowiec Piotr Szumlewicz czy działaczka opozycji demokratycznej w PRL i członkini Kongresu Kobiet Barbara Labuda.