Kilkadziesiąt tysięcy demonstrujących, tysiące funkcjonariuszy służb i 35 zatrzymanych kiboli. To bilans ostatnich protestów.
Przeciw zaostrzeniu przepisów aborcyjnych w piątkowy wieczór w stolicy demonstrowało co najmniej kilkadziesiąt, być może nawet 100 tys. osób. – Biorąc pod uwagę liczbę uczestników, piątkowe protesty należy ocenić jako bardzo spokojne. Doszło do dwóch poważniejszych incydentów. Najpierw na placu Zamkowym, gdzie grupa zamaskowanych osób wbiegła od strony Starówki i zaczęła rzucać race, a później na rondzie de Gaulle’a, gdzie pseudokibice zaczęli atakować tłum strajkujących – mówił rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak. Zatrzymano 37 osób, z czego 35 to pseudo kibice. W czasie jednego z incydentów zaatakowano gazem łzawiącym Bartłomieja Sienkiewicza, posła Koalicji Obywatelskiej. Z kolei racą w twarz dostał działacz społeczny Jan Śpiewak. Mimo tych incydentów akcja policji przebiegała dosyć sprawnie. Olbrzymie siły (prawie 100 radiowozów i setki funkcjonariuszy) zgrupowano na warszawskim Żoliborzu w okolicy domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, gdzie w końcu dotarł protest.
Tego dnia na ulicach Warszawy można było zobaczyć również kilkuset funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej, którzy ochraniali kościoły na placu Trzech Krzyży i Krakowskim Przedmieściu. To mogło dziwić, ponieważ jeszcze dwa dni wcześniej wiceminister obrony Marcin Ociepa w RMF FM mówił tak: „jeśli pan pyta, czy my będziemy kierować żandarmerię do zabezpieczania protestów społecznych, to absolutnie to nie będzie miało miejsca, ponieważ nie takie są zadania ani charyzmat Żandarmerii Wojskowej”. Poprosiliśmy go o komentarz w sprawie zmiany stanowiska. – Jest różnica między wspólnymi patrolami z policją i ochroną miejsc publicznych, co często miało już miejsce w przeszłości, a zabezpieczeniem manifestacji. Żandarmi nie towarzyszyli przemieszczającym się manifestantom, nie byli też wyposażeni w sprzęt używany do zabezpieczania manifestacji – mówił DGP.
Podczas protestu skandowano hasło: „Myślę, czuję, decyduję”, a sama manifestacja przebiegała w piknikowej atmosferze. Było znacznie mniej wulgarnie niż kilka dni wcześniej, a bardziej prześmiewczo. Pojawiały się hasła: „PiS dzwoni na domowy i pyta, gdzie jesteś” czy „Protesty się odbywają, bo nie organizuje ich Sasin”.
Protestowano również w co najmniej kilkudziesięciu innych miastach. Poważniejszych incydentów nie było. W sobotę nie odbyły się tak wielkie demonstracje, ale akcje protestacyjne wciąż miały miejsce m.in. w Brzesku, Szczecinie czy Wrocławiu. W stolicy, w bloku w pobliżu domu Jarosława Kaczyńskiego odbył się performance „Dziady na Mickiewicza”. Spektakl odbywający się w różnych mieszkaniach oglądało około tysiąca osób. Potem koncert zagrała m.in. Natalia Przybysz. Protesty odbyły się również w pobliżu polskich placówek dyplomatycznych za granicami m.in. w Wielkiej Brytanii, Izraelu czy Austrii.
Na dziś i następne dni w Polsce zapowiadane są kolejne protesty przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Policjantów wsparło kilkuset funkcjonariuszy żandarmerii